
Mateusz Gacek, były prezes KH Podhale Nowy Targ, w przesłanym do nas oświadczeniu zdecydowanie odpiera zarzuty kierowane wobec jego osoby. Ujawnia kulisy trudnych decyzji i wyzwań, z jakimi mierzył się w trakcie swojej krótkiej kadencji, a także oskarża polityków o składanie niepełnionych obietnic, a osoby będące blisko klubu o działania na jego szkodę.
Treść oświadczenia (oryginalna pisownia)
Szanowni Państwo,
w związku z narastającą falą hejtu i krytyki wobec mojej osoby oraz próbami zrobienia ze mnie kozła ofiarnego, pragnę złożyć oświadczenie i wyjaśnić wszelkie wątpliwości, które są poruszane głównie w social media.
Wchodząc do Zarządu Klubu KH Podhale Nowy Targ, nie miałem świadomości wielkości długu, który pozostał po poprzednim Zarządzie. Okazał się on ogromnym, ale podjąłem się tego wyzwania i skapitulowałem – to już kiedyś opisywałem i nie będę do tego wracał.
Zaczęło się to tak. Pan Andrzej oraz Pan Leszek, prosząc o pomoc finansową, błagali mnie o pomoc i wejście w struktury klubu. Powiem szczerze, stwarzali pozory ludzi, którym bardzo zależy na dobru klubu. A dlaczego pozory? Zadeklarowali pomoc, że nieważne, jaka będzie sytuacja, oni pomogą, po czym jedyne, co dostałem, to przeszkody, krytyka i szantaż. Na spotkaniach próbowali wypraszać ludzi, którzy z pełnym zaangażowaniem i doświadczeniem nam pomagali. Po objęciu funkcji prezesa nagle rozpoczął się przedziwny proces – Pan Andrzej ze wszystkich sił przeszkadzał w każdym aspekcie funkcjonowania klubu. Chodząc, spotykał się z dziwnymi ludźmi i rzucał we mnie dziwnymi oskarżeniami. Może dlatego, że spotkał kogoś, kto nie chciał robić, jak on chce? Doszło nawet do gorącej wymiany zdań pomiędzy nami. Chciałem wszystko skonfrontować, ale co usłyszałem? Że „nie róbmy sobie wzajemnie tego”, i usłyszałem przeprosiny. Nie rozumiem, Panie Andrzeju – skoro chciał Pan grać pierwsze skrzypce, dlaczego nigdy nie został Pan prezesem?
Pan Andrzej praktycznie codziennie przychodził do klubu, przekazując informacje, co załatwi i co pomoże. Żadna z tych złożonych deklaracji nie została dotrzymana. Dla Państwa informacji, chciałem dodać, że kiedy przejęli władzę nad klubem młodzieżowym MMKS, zwróciłem się z prośbą do Pana Andrzeja o przygotowanie oferty na wsparcie młodzieży. Rozmawialiśmy o wsparciu na poziomie 10 000 zł, otrzymałem kilka dni później informację, że mogę zakupić cegiełkę za 450 zł. Wiem, że Pana Andrzeja nie ma w składzie zarządu MMKS, ale już wtedy byłem w konflikcie z Panem Leszkiem, jednak chciałem po prostu pomóc. Opisałem całą tę sytuację, aby każdy kibic Podhala wiedział, że to, co się opowiada na ulicach i w kafejkach, nijak ma się do prawdy, która jest wewnątrz klubu.
Początek tego sezonu był równie ciekawy co koniec mojej krótkiej kadencji. Co prawda, bywałem rzadko w klubie (jak opisywałem wcześniej, miałem duże problemy osobiste), bo tylko wtedy, gdy przynosiłem swoje pieniądze. Oczywiście często słyszałem z ust Pana Andrzeja, że przynoszę tylko „wirtualne pieniądze”, ale nie o tym teraz. Prawda jest taka, że do nowego zarządu nie zmienił się jego stosunek. Przed treningami widziałem rozpisany przez niego skład i kolejne głupie, nic nieznaczące oraz nic niepomagające komentarze. Byłem również świadkiem, kiedy trener Dave skarżył się prezesowi, że ma już dość ludzi, którzy przynoszą mu rozpisany skład. Podejrzewam, że o tę osobę właśnie chodziło. Myślę, że była to również jedna z przyczyn, dla których trener zrezygnował i wyjechał.
Chciałem teraz przekazać ciekawe informacje. Mówi się ciągle o podpisanych kontraktach na kolanie czy też o kontraktach bez pokrycia budżetowego – tutaj nie do końca mogę się z tym zgodzić. Fakt, nie mieliśmy pokrycia w budżecie na kontrakty na papierze, ale gdyby miasto oraz Pani Poseł Weronika Smarduch dotrzymali słowa, to kontrakty, które podpisywaliśmy, do dziś byłyby ważne, bo wiele firm moich znajomych wprost mówiło: „Jeżeli będzie sponsor tytularny, to wezmę zawodnika na siebie.” Ale fakt, mieliśmy wyłącznie zapewnienia. Był to okres przedwyborczy. Przyznam, że nigdy nie miałem do czynienia z pracą z politykami, ale to, co przeżyłem, to moje – niewyobrażalny cyrk!
Na początku, przed wyborami, miałem bardzo duże wsparcie, również od Pani Agaty Michalskiej, która obiecała mi, że sytuacja ze stypendiami się nie zmieni. Dla potwierdzenia tej informacji są osoby, które to wszystko słyszały. Cieszę się, że wtedy byłem inaczej traktowany niż teraz, bo to też pokazało, jak bardzo nie wolno ufać ludziom, a przede wszystkim politykom. Nie chcę po raz kolejny mówić o głuchych telefonach, bo to było żałosne.
Nie wiem, dlaczego obecny zarząd nie chce ujawnić szczegółów rozmów politycznych. Być może czegoś się obawiają. Jestem wręcz pewien, że za to, co napiszę, poniosę konsekwencje. Nagle, przed wyborami, chcieli mieć zdjęcia, nagrania, filmiki, wywiady kontrolowane – po prostu cyrk. Najlepsze było to, że kiedy nie zgodziłem się na nagrania i zdjęcia, nagle dostawałem telefon od pewnej Pani, której imienia i nazwiska nie mogę ujawnić, ale ta Pani, czytając ten cytat, będzie wiedzieć, że mówię o niej. Cytuję: „Teraz nie chcesz nakręcić filmiku, a później będziesz chciał stypendium. Jak wygramy, to nie dostaniesz. Zawiodłam się na tobie.” Więcej obelg, które przez telefon usłyszałem na swój temat, cytować nie będę – nie wypada.
Idąc dalej w „kiełbasę wyborczą”! Tydzień przed rozpoczęciem kontraktowania zawodników otrzymaliśmy kilkukrotne zapewnienia od Pani Weroniki Smarduch, że finansowanie z PZU będzie utrzymane. Padło sformułowanie: „Nie przejmujcie się i kontraktujcie. Jeżeli nie będzie PZU, będzie coś innego na taką samą kwotę.” Chciałbym, żeby za składane obietnice również były wyciągane konsekwencje, chociażby takie, jakie dzisiaj ja ponoszę – głównie mierzenie się z narastającym hejtem. Czy naprawdę sądzicie, że po takich zapewnieniach nie można było zaufać? Rozumiem, być może jestem za młody i za bardzo naiwny, ale zaufałem.
Niestety, na domiar wszystkiego, dwóch byłych członków zarządu obdarzyło mnie zaufaniem, więc wciągnąłem ich z powrotem w hokej. Mówię tutaj o Pawle i Tomku, których z tego miejsca przepraszam. Składam również przeprosiny wszystkim moim znajomym, którzy weszli w sponsoring tylko i wyłącznie dlatego, że mnie znają lub ze mną współpracują.
Chciałbym powiedzieć, że przed sezonem moja firma zadeklarowała wpłatę w wysokości 200 000 zł. Na ten moment do klubu przekazałem ponad 317 000 zł. To jest koszt, który poniosłem, aby dzisiaj otrzymywać ogromną krytykę i próby zastraszania mnie. Myślę, że podjęta przeze mnie decyzja o zainwestowaniu pieniędzy w klub była błędem. Za te pieniądze opłaciłbym szkołę dla moich dzieci, zapewniłbym im lepszą przyszłość, a jedyne, co mi pozostaje po tym wszystkim, to niesmak i rozczarowanie.
Byłem ostrzegany, więc ja też to zrobię i pragnę z tego miejsca ostrzec wszystkie osoby przed toksycznym środowiskiem występującym w klubie KH Podhale Nowy Targ oraz MMKS Podhale Nowy Targ.
Na sam koniec chciałem też oświadczyć, iż za żaden miesiąc przepracowany w klubie nie pobrałem żadnego wynagrodzenia z żadnego tytułu.
„Dzisiaj cię kochają, jutro cię nie nienawidzą”
Mateusz Gacek
Nie znam Pana ale ma Pan jaja. W końcu ktoś mówi jak wygląda hokej w Nowym Targu.
Jaja bo buduje zespół na „słowie” bez umowy? To tylko u nas w Nowym Targu…