wielkanoc 2018 dlaczego to swieto ruchome

O tym, że wiara i poczucie mocnej więzi z Panem Bogiem są dla każdego górala jednym z najważniejszych aspektów życia wiemy nie od dziś. Wiemy również, że ta nić łącząca góry i niebo dodatkowo wzmacniana jest przez rodzimą kulturę, tradycje i zwyczaje - od wieków przekazywane tutaj, na Podhalu z pokolenia na pokolenie.

 

Wielkanoc to najważniejsze święto w tradycji chrześcijańskiej, dlatego by móc w pełni je przeżyć równie istotny jest czas Wielkiego Postu, który ni mniej, ni więcej ma nas przygotować na przyjście Zmartwychwstałego Jezusa. W kulturze góralskiej to okres obfitujący w liczne zwyczaje, które nie uległy przedawnieniu, a wręcz przeciwnie - mieszkańcy Podhala są żywym dowodem na to, że nasze dziedzictwo, niezależnie od czasów w jakich przyjdzie nam żyć było, jest i nadal powinno być kultywowane.

Anna Malacina-Karpiel, rodowita góralka z Poronina nie wyobraża sobie przeżywania świąt Zmartwychwstania Pańskiego ,,nie po góralsku”. Droga do tego najważniejszego dnia w roku - Wielkanocy, to na Podhalu złożony proces, oparty nie tylko na głębokiej wierze, ale także na ogromnym szacunku. To właśnie te cechy nakazują by na czas Wielkiego Postu zakończyć śpiewy i tańce - na bok odstawiano basy, na gwoździu wieszano gęśle - stan ten trwał przez 40 dni. - Każdorazowo jest to czas wyciszenia, modlitwy i wielu wyrzeczeń - mówi Pani Anna. Górale oddają się wówczas zadumie, w pełni zawierzają Panu Bogu, dzieląc się  z nim swoimi smutkami, troskami i żalami.

W środę popielcową, która w naszej tradycji rozpoczyna Wielki Post, góralskim obyczajem, gaździny szorowały garnki popiołem - miało to całkowicie usunąć z nich wszelki tłuszcz, a wszystko po to by uchronić domowników przed jego spożywaniem, które w okresie postnym jest grzechem ciężkim. - W Wielkim Poście w ogóle nie jadło się mięsa. Posiłki były skromne, nigdy do syta. Dodatkowo postny czas podkreślała ciemna kolorystyka stroju kobiecego. 

Czwarta niedziela Wielkiego Postu we wspomnieniach Pani Anny to niedziela nazywana potocznie białą lub śmiertną - wtedy to dziewczyny chodziły po wsi ze śmiesztecką.

  - Zwyczaj ten polegał na tym, że panienki z uboższych rodzin zbierały się i robiły kukłę ze słomy. Ubierały ją na biało i chodząc z nią od chałupy do chałupy śpiewały:

Szła śmiesztecka z miasta, Pon Jezus do miasta

Dziewcynta ją niesą, o jojeckaprosą

Cobyście im dali a nie załowali.

Jak ni mocie jojek to nom dejcie masła

bo Wos ta śmiesztecka nie puści do miasta

Zwyczaj ten kończyło topienie słomianej kukły w wodzie. - Wiele osób może ten rytuał kojarzyć z pogańskim zwyczaj topienia Marzanny, ale nasz góralska wersja jest bardziej schrystianizowana, to młodsza siostra Marzanny - śmieje się Anna Malacina-Karpiel.

W Niedzielę Palmową zwaną kwietną, mieszkańcy gromadzili się w kościołach na poświęceniu bazi. Po poświęceniu oderwane od gałązek kotki połykano, bo wierzono, że to naturalna ochrona przed bólem gardła. Również tymi baziami, symbolicznie bito krowy przed ich pierwszym wygnaniem na pole. Z kolei pokruszonymi gałązkami w połączeniu z poświęconym zielem okadzano owce przed redykiem wiosennym - tutaj wierzono, że ochroni to zwierzęta przed urokami.

Wszystkie powyższe obyczaje prowadzą nas do przeżywania Wielkiego Tygodnia, który tutaj na Podhalu również ma swój własny rytm. Jak opowiada mieszkanka Poronina, w nocy z Wielkiego Czwartku na Wielki Piątek szło się do potoka przemyć twarz, bo wierzono, że rytuał ten zapewni zdrowie i urodę. - Dodatkowo w moim rodzinnym domu, w tym dniu, wcześnie rano przychodził do nas świętej pamięci dziadek Franciszek ze srebrnym pieniążkiem, który miał być wykorzystany podczas obmywania się, po to, by zapewnić pomyślność i bogactwo. W efekcie tego zabiegu kupka monet z roku na rok nam rosła, dlatego jako dzieci wierzyliśmy w skuteczność tej tradycji.

Jeśli chodzi o Wielki Piątek, to wierzono, że jest to dzień magii -  takiej w kontekście złych sytuacji od których ludzie chcieli się uchronić. W tym dniu gaździny robiły masło, które przez cały rok było dawane owcom, ponieważ wierzono, że ma ono lecznicze zastosowanie. W Wielki Piątek wykonywało się także specjalne prace w obrządku - strzygło się owce, strzygło się krowy między uszami i rogami, przycinało się końskie grzywy. - Rytuał ten nie omijał także domowników, każdy musiał poświęcić swój kosmyk, po to, żeby później przez cały rok włosy rosły mu szybko, żeby były zdrowe i mocne  - podkreśla Pani Ania, która zwyczaj ten nadal praktykuje w swoim domu.

W Wielką Sobotę górale wcześnie rano wypełniali swoje kosołki święceliną, czyli przygotowywali się do tradycyjnego święcenia pokarmów. - Ludowe podanie nakazuje, żeby wartko wrócić ze święcenia. Ma to być gwarantem, że nasze zboża równie wartkobęda rosły. Święcone pokarmy zostawiano w sieni, być może dlatego, by swoim zapachem nie kusiły wyposzczonych domowników. Zanim jednak to zrobiono wypowiadano słowa: Uciekojciesyćka z domu bo idem ze święcelinom do domu - był to moment w którym można było pozbyć się złych duchów, ponieważ ludzie wierzyli, że żyją one w chałupach. Do izby święcone wnoszono wcześnie rano w Wielką Niedzielę. Inauguracją tego dnia była rezurekcja połączona z procesją. - Gminna wieść niesie, że baby miały obowiązek przejść w procesji trzy razy dookoła kościoła - opowiada Anna Malacina-Karpiel. Miało to chronić kobiety przed złymi wpływami. Zakładano, że jeśli któraś z nich posiada magiczne moce, to już przy pierwszym okrążeniu po prostu je straci. Osobiście praktykuję trzy okrążenia, ale czy w to podanie wierzę - sama do końca nie wiem.  Po uroczystej mszy rezurekcyjnej cała rodzina zasiada do stołu wielkanocnego, dzieli się jajkiem i kosztuje wszystkich poświęconych potraw. - Z mojego domu rodzinnego pamiętam, że zanim zaczynaliśmy śniadanie, najstarszy mężczyzna prowadził modlitwę, podczas której wspominało się wszystkich najbliższych zmarłych i dziękowano za to, że w takim gronie wspólnie mogliśmy się spotkać by uczcić Zmartwychwstałego Jezusa. Dla nas to bardzo wzruszający moment przepełniony tęsknotą, ale także radością i nadzieją na życie wieczne.

Czas Wielkanocny kończy lany poniedziałek przez górali nazywany śmiguszcym. Z tej okazji w ruch szły wiadra, garnki i wszystko inne co się nawinęło pod ręka, a co się nadawało do tego celu. Na ogół to chłopcy oblewali dziewczyny, a ta która była najbardziej mokra miała jednocześnie największe powodzenie. Poniedziałek Wielkanocny na ogół upływał wszystkim pod szyldem zabawy i żartów i jest to nadal widoczne we współczesnym śmigusach-dyngusach.