2021 07 15 Sluchowisko Na Giewont sie patrzy8060

Spotkanie z autorkami książki „Na Giewont się patrzy” Barbarą Caillot i Aleksandrą Karkowską oraz osobami zaangażowanymi w powstanie słuchowiska odbyło się w środowy wieczór w Domu Ludowym w Kościelisku. Przybyli do Domu Ludowego mogli także przeżyć wspólnie słuchowisko, a następnie podzielić się swoimi wrażeniami z osobami nagrywanymi w słuchowisku.

Spotkanie w Domu Ludowych w Kościelisku przeprowadził w formie wywiadu dziennikarz muzyczny, autor książek, redaktor Gazety Wyborczej, Jarosław Szubryt. Pierwsze swoje pytania skierował do autorek książki, które wzięły pomysł na napisanie takiej książki.

- Jak tu przyjechałam, to pomyślałem jak my w ogóle możemy pisać o góralach, skoro jestem kompletną ceperką. Pamiętam potkanie z Andrzejem Skupniej, prezesem Związku Podhalan, kiedy prosiłyśm o patronat honorowy. Wówczas usłyszałam: piszcie, bo to co my górale o sobiewiemy, to wiemy, ale chcemy wiedzieć, co wy o nas myślicie - wspomina początki powstawania książki „Na Giewont się patrzy” współautorka, Aleksandra Karkowska. - Dla mnie to było zielone światło i zaczęłyśmy pracę - dodaje.

- Chciałyśmy wejść w magiczny klimat okresu międzywojennego. Stąd ten zabieg, że weszłyśmy do tego świata i po nim spacerowałyśmy - mówi Barbara Caillot. - Specjalnie nie dawałyśmy swoich komentarzy. Zostawiłyśmy to czytelnikowi. Podczas spotkań nie komentowałyśmy. Tylko słuchałyśmy i zapisywałyśmy co mówią - dodaje Aleksandra Karkowska.

Pomysłodawcą powstania słuchowiska był Daniel Whal, który po przeczytaniu książki wpadł na ten pomysł. - Ta książka mnie uwiodła. Trafiła do mnie z chwilą, kiedy się tu przeprowadziliśmy. Ten pomysł na słuchowisko przyszedł do mnie bardzo szybko, bo książka zamyka ten świat w słowie, a ten Podhalański świat dla mnie wyraża się dźwiękiem. Muzyką, słowem, gwarą, tym jak brzmią Tatry i hale. Pomysł na słuchowisko, a nie audiobook pojawił się od razu - wspomina Daniel Whal. Do współpracy przy twrzeniu słuchowiska Daniel namawiał Lrzysztofa Kiczka, który miał pewne obawy. - Trochę obawiałem się przyjechać tutaj. Pojawił się pomysł, żeby zrealizować ten pomysł w formie posiadów, a ja nawet nie wiedziałem co to są te posiady. Staraliśmy się góralom jak najmniej przeszkadzać - mówi Krzysztof Kiczek.

W nagraniach brał udział także Krzysztof Trebunia-Tutka, który zadbał o muzykę, a także o elementy regionalne wypowiedzi. - Dla mnie to był powrót do czasó dzieciństwa. Dokłądnie tak kiedyś wyglądał dzień. Nie szkoła była najważniejsza, a goście i dom w Białym Dunajcu. Te wspomnienia biedy wojennej, czasu międzywojennego, który nie był jak teraz go idealizujemy. Ja pamiętam te lata dobrobytu i gwarę góralską współczesną, nie tą sabałową. Pilnowaliśmy, żeby nie było tych trudnych, niezrozumiałych wyrazów, aby nic nie zniekształcić z tego co było, ale jednocześnie, żeby było to zrozumiałe - mówi Krzysztof Trebunia-Tutka. - W takich posiadach uczestniczyłem w dzieciństwie, ale nigdy tego nie nagrywaliśmy, co było wielką szkodą - dodaje.

Pod koniec rozmowy wrócono także do tematu słuchowisk, które wracają do łask. - Kiedyś słuchowiska były bardzo popularne. Później wyparła je telewizja mamiąc ruchomym obrazkiem, ale wyłączając wyobraźnię. Od kilku lat słuchowiska wracają jako dziedzina sztuki - mówi Jarosław Szubryt. - Słuchowiska na początku miały rolę kulturotwórczą jednoczącą podzielony kulturowo i językowo po zaborach naród. Docierały one do osób, które nie miały dostępu do literatury i kultury słowa. Teraz jest to forma rozrywkowej sztuki. Dzięki smartfonom z dostępem do internetu producenci nie są ograniczeni żadnymi ramami czasowymi w produkcji - mówi Krzysztof Kiczek odpowiedzialny za reżyserię i edycję dźwięku w słuchowisku „Na Giewont się patrzy”.

fot. Marcin Szkodziński