P3930274PODHALE. Ten projekt łączy renomowaną polską markę odzieżową z góralską tradycją i podhalańską wytwórczością. Obopólnych korzyści widać wiele. „Eko-rękodzieło” może pomóc wypromować regionalne wyroby na rynku zdecydowanie szerszym niż lokalny. Przy tym propaguje naturalny, wełniany surowiec ze wszystkimi jego zaletami.  

Rozpropagowania tego przedsięwzięcia – do którego może dołączyć jeszcze wiele regionalnych rękodzielniczek i rękodzielników (bo niektórzy górale też przecież potrafią pleść skarpety i rękawice) – podjął się „Góralski Przystanek”, czyli magiczny sklep przy Ludźmierskiej w Nowym Targu-Mieście. Magiczny dlatego, że od dziewięciu już lat nie tylko sprzedaje góralskie odzienie, ale też promuje góralską kulturę w różnych jej przejawach, zaprasza na spotkania z twórcami, artystami, ciekawymi ludźmi.

Krząta się przy tym dziele pracowicie rodzina Stanków: Magdalena i Sławomir wraz z córką Joanną. Ale że warunki mamy pandemiczne – w ścianach „Góralskiego Przystanku” nie sposób byłoby zmieścić większą liczbę gości z zachowaniem sanitarnych reżimów. Spotkanie poświęcone projektowi trzeba więc było przenieść do znacznie większej sali. Znakomicie nadawały się do tego drewniane wnętrza szaflarskiej „Zadymy”.

P3890068

Ponieważ każde z „przystankowych” spotkań ma jakąś artystyczną oprawę – tym razem również do udziału zostali zaproszeni twórcy. Liryką i sentymentem swoich wierszy ozłociły wieczór w „Zadymie”  podhalańskie poetki: Wanda Szado-Kudasikowa, Anna Karpiel, Maria Dudek, Barbara Balicka. Góralską nutę wywiodła muzyka „Hyrnych”. Do oglądania były dwie wystawy: urokliwego malarstwa na szkle Marii Dudek, czyli kobiety-instytucji z Leśnicy-Gronia i rzeźb oraz instrumentów Floriana Walkosza z Olczy, ludowego artysty i muzyka wielokrotnie nagradzanego w regionalnych konkursach.

Firmę „Wólczanka” – od lat przystosowującą się do modowych trendów i potrzeb odzieżowego rynku – reprezentowała Joanna Jaremus.

P3890079

Przyjechało na spotkanie w „Zadymie” całe grono słuchaczek i słuchaczy nowotarskiego UTW, przyjechały gospodynie z Gliczarowa. Nie brakło stałych bywalców „przystankowych” spotkań. Maria Dudek zafundowała uczestnikom ciekawą lekcję historii podhalańskiego malarstwa na szkle.

A bohaterkami stały się panie, które do tej pory po cichutku, w swoich domach plotły z czystej, żywej góralskiej wełny swetry, skarpety, czapki, rękawice, podkolanówki, kamizele. To ich rękodzieło – teraz już z marką „Wólczanki” - zapełniło długie stoły. Pochodzą z różnych miejscowości Podhala, z na drutach potrafią dziergać prawie od dziecka, zadziwiając zręcznością palców, pracowitością, precyzją wzoru. Tę pożyteczną pracę potrafią łączyć z robotą w gospodarstwie i ogarnianiem domu.  

P3930227

O znanych nam dobrze, ale godnych rozpropagowania szerzej zaletach góralskiej wełny i swoim rękodziele mówiły ze sceny Władysława Zarycka i Maria Zarębczan. Wiadomo – stopy w skarpetach z góralskiej wełny nie pocą się, nie marzną, bo „gryząca” szorstkość poprawia krążenie, a komfort cieplny potrafią dać taki, że ze wszystkich skarpet na świecie najbardziej je sobie chwalą chłopcy z Podhala, pracujący na wiatrakach w Norwegii. Warto, by o tym dowiedzieli się też inni – w kraju i za granicą. 

Fot. Anna Szopińska

{gallery}ania/górale/Wólczanka{/gallery}