pomogli

Nie będzie lekkomyślnym rzucaniem słów na wiatr, ani przesadą, jeżeli powiem, że Ośrodek Pomocy Pokrzywdzonym Przestępstwem w Nowym Targu ofiarował mi DOM, [przestronny pokoik], dom cichy, stabilny i bezpieczny, dom przystrojony nadzieją, niosąc pomoc w wyjściu z sytuacji skrajnie trudnej i pokomplikowanej.

 Nie będzie nadużyciem słów jeżeli dodam, że spokój wypełnia całe jego wnętrze, a podłoga zachęca do spacerowania, podczas gdy pożyteczny i pracowity klucz pilnuje mej prywatności uczciwie, dzięki czemu swoboda wygląda z każdego kąta.

Nie będzie nadmiernym entuzjazmem jeżeli oznajmię, że w mym pokoiku nawet krzesło daje oparcie, a laptop uzdolniony technicznie tak sobie zwyczajnie pięknieje, jak i klawisze na których sukcesywnie wystukuję ,, Lulaj że Jezuniu’’. Będzie faktem gdy stwierdzę, że poprzez finezyjne firanki i monumentalne okno słońce wdziera się do wnętrza, i wszystko staje się rozjaśnione, roziskrzone, i rozświetlone. Moje małe biureczko do pisania i do oglądania cieszy oczy, podczas gdy za oknem dokonuje się cud natury i niczym z kąpieli wynurzone obłoki obfitują deszczem. Biorę do ręki po kolei książki i choć wiem że wzmacniają intelektualnie, nie muszę szukać w nich ratunku i czytać, już bowiem sama moja obecność w mieszkaniu ma oddziaływanie terapeutyczne. I tak sobie jestem podczas gdy stara szafa, zdolna pomieścić małego słonia, skrzypi sobie i skrzypi, z tępym uporem, jak na wiekowy mebel przystało.

 

Mieszkam już na ulicy Kowaniec trzy miesiące i są to dni radości, wytchnienia i twórczej swobody. TAK, JESTEM SPOKOJNA, nareszcie. Cieszę się, bo choć mieszkam sama, to nie boli, przeciwnie, odpoczywam w ciszy. Delektuję się nią jak wyśmienitym nektarem. Wszędzie gdzie spojrzę, widzę piękno i dobro, drugie, puste łóżko już nie przeszkadza, nie budzi sprzeciwu. Jestem teraz ustawicznie zadowolona, mam uśmiech na twarzy, lubię ludzi, jest mi błogo. Jest mi wygodnie, jest mi miło, jest mi fantastycznie, ponieważ to co otrzymałam to NAJPIĘKNIEJSZY PREZENT. Tu śpię, tu czuwam, tu odpoczywam, tu zbieram siły do kolejnej walki z destrukcyjnymi myślami. One są i będą, ale często podejmuję próby ich opanowania i to się udaje. Nie zawsze mogę zwyciężać, ale po każdej klęsce, po czasie żałoby, przychodzi nadzieja, bo taka jej istota. Przenika do duszy, niby nieśmiało, prawie że jej nie ma, lecz za jakiś czas, czyni taki pogrom, ma taką moc oddziaływania, że człowiek wstaje i podąża dalej, do ideału, nawet w trakcie dzikiej nawałnicy.

W moim domu jestem szczęśliwa i żyję niby w bajecznym śnie, ale to nie jest sen, to kolorowa jawa. W nim dokonuję codziennej analizy, by uporządkować swój emocjonalny wszechświat, bo mi nikt nie przeszkadza, możność rozmyślania ma wielką wartość. Kolorowe, rozrzucone na stole pisaki zachęcają do manualnego odlotu. Zdaje się jako by same dokonywały dzieła, a ja jestem niby obok, działam na kartce, jednak moje myśli są bardzo daleko. Powoli wynurzam się z jawy, by wejść w strefę marzeń. Jestem pogodna, jestem silna i odczuwam satysfakcję, bo dzięki mej dłoni powstaje coś czego nie było.

Natomiast gdy piszę, staję się maksymalnie skupiona. Tak jak teraz, gdyż chcę wypisać wdzięczność dużymi literami, by podziękować za DOM, lecz psotliwe słowa uciekają nie wiadomo dokąd i gubię się w domysłach, co zabrzmi najbardziej żarliwie, najmądrzej, najbardziej elokwentnie, ale nie wiem, więc po prostu powiem, POMOGLI MI, POMOGĄ I TOBIE.

 

DZIĘKUJĘ, Sylwia.