Rozmowa z grającym trenerem piłkarzy Wierchów Rabka, którzy w niedzielę, zaległym meczem z Limanovią Limanowa wznawiają rozgrywki w grupie wschodniej IV ligi.
Jakie nastawienie przed meczem z Limanovią?
- Pozytywne. Nie możemy się doczekać tego spotkania. Wiadomo, że po tak długiej przerwie u każdego jest „głód gry”. Na pewno już na dzień dobry czeka nas szalenie ciężki mecz. Wszak, spotykają się dwa zespoły, które jesienią straciły najmniej bramek. Zapowiada się ciekawie.
A jak widzi Pan całą, nadchodzącą rundę?
- Przede wszystkim mam nadzieję, że ten sezon będziemy mogli zagrać w pełnym wymiarze i nie będziemy mieć powtórki sprzed roku, kiedy pandemia wszystkim pokrzyżowała plany.
Wierchy Rabka „czarnym koniem” w walce o awans. Pasuje wam taka rola?
- Myślę, że przed sezonem niewielu stawiało na Wierchy jako drużynę grającą w czubie tabeli. Wynik sprawił , że sformułowanie „ czarny koń” jest zrozumiałe. Ostatnie dwa mecze na jesień troszkę jednak sprowadziły nas na ziemię. Może i dobrze. Trzeba stąpać twardo po ziemi, szczególnie, że wiosną konkurencja będzie jeszcze silniejsza.
Co ma być największą siłą Pana zespołu?
- Mam nadzieję, że będzie nim kolektyw, mieszanka młodości z doświadczeniem. W naszym modelu gry nie ma miejsca na słabsze ogniwo. Każdy zawodnik jest bardzo ważny. Mamy bardzo młody zespół, a pamiętajmy że młodość rządzi się swoimi prawami. Wierzę, że Ci chłopcy na boisku oddadzą serce i że będziemy w stanie w tej lidze rywalizować z każdym jak równy z równym. Czas jednak pokaże co się wydarzy. Boisko zawsze weryfikuje plany i marzenia.
Patrząc na drużyny - głównie z górnej połówki tabeli - to większość z nich wzmocniła. U was bilans strat i zysków wychodzi praktycznie na zero. Tak właśnie miało być?
- Roszady to normalna rzecz w piłce ligowej. Powody ich są różne. U nas było podobnie. Po zakończeniu rozgrywek jesienią już mieliśmy przemyślane pewne ruchy. Były też takie przypadki, że zawodnicy sami podjęli decyzję o rezygnacji gry w naszym klubie. Byli też tacy, których do tego zmusiły sytuacje życiowe. Taka jest kolej rzeczy.
Największe zaskoczenie to odejście Tomasza Ciećko, który był bardzo mocnym punktem zespołu w ostatnich dwóch sezonach. Dlaczego zrezygnowano z jego usług?
- Odejście Tomka dla jednych było niespodzianką dla innych nie. Proszę zwrócić uwagę, że obecnie kadrę Wierchów stanowi 95 % młodych zawodników z Podhala. Taka jest wizja budowania drużyny przez sponsorów i prezesa klubu. Tomek nie wpisuje się w tą filozofię i musieliśmy się pożegnać. Piłkarz dzisiaj jest tu, a jutro może być gdzie indziej. Życzę Tomkowi powodzenia w nowym klubie.
W meczach sparingowych świetnie prezentował się Maciek Banik. To on w głównej mierze ma odpowiadać za gole?
- Maciek jest młodym, bardzo ambitnym napastnik. Jest to chłopak z rocznika 2001. Bardzo szybko zaaklimatyzował się w drużynie. Podoba mi się to , że jest pazerną „9”. Jemu wiecznie jest mało. Na pewno ma być jednym z kilku zawodników odpowiedzialnych za strzelanie bramek. Jednak w naszej drużynie każdy ofensywny zawodnik ma takie same zadania. Łukasz Pazurkiewicz , Michał Banik , Michał Czubin , Mateusz Otręba - każdy z nich umie to robić . Wierzę , że dzięki temu będziemy mieli wiele powodów do radości.
Rozmawiał Maciej Zubek