szymongrabowsi

Rozmowa z nowym szkoleniowcem piłkarzy Podhala Nowy Targ.

Zacznę od pytania, która nasuwa się jako pierwsze. Dlaczego wybrał pan Podhale?

- Pomysł jaki został mi tutaj przedstawiony nie tylko na drużynę, ale też na moją osobę, bardzo mi się spodobał. W dodatku w wyborze pomogła mi bardzo dobra opinia o Podhalu jako o klubie, z którą można się spotkać na Podkarpaciu, skąd pochodzę. To klub, który jest gwarantem stabilizacji, a wiadomo, że w polskiej piłce nie jest to dzisiaj standardem. W rozmowach ze mną władze Podhala zapewniły mnie, że stworzone zostaną tutaj warunki do tego - by jak nie już to w najbliższej perspektywie - walczyć o wysokie cele. I z takim nastawieniem tutaj przychodzę.

Zapewne Podhale nie było jedynym klubem, z którego dostał pan ofertę. Z tego co udało się mi ustalić, starały się o pana kluby z wyższych lig…

- Nie będę zaprzeczał, że tak było. Sam też czekałem co wydarzy się w innych ligach. Propozycje były i to nawet wówczas, kiedy byłem już po słowie z działaczami Podhala. Większość jednak z tych ofert wiązałaby się dla mnie z kilkoma wyrzeczeniami, które w wielu aspektach komplikowały by mi nie tyko sprawy zawodowe, ale też życie prywatne. Koniec końców przystałem na propozycję z Nowego Targu i bardzo się cieszę, że tutaj jestem.

Wraca pan na stanowisko trenera po kilkumiesięcznej przerwie. Czym ona była spowodowana?

- Nie zamykałem się na propozycje. Od momentu rozstania się z Resovią odbyłem trzy bardzo zaawansowane rozmowy z klubami z drugiej ligi. Żaden jednak nie dawał mi gwarancji tego, że będą mógł się skupić tylko i wyłącznie na trenowaniu, więc powiedziałem sobie że nie będę się śpieszył i poczekam na ten odpowiedni moment. Życie nauczyło mnie, że najważniejsze jest to, by mieć wokół siebie ludzi, godnych tego żeby z nimi współpracować.

O pana zwolnieniu z Resovii głośno było w całej Polsce. Przypomnijmy, że w ciągu niespełna dwóch miesięcy dwukrotnie pana zwalniano, z tym że za pierwszym razem – m.in. po interwencji kibiców - przywrócono pana do pracy nazajutrz. W wywiadach widać było że bardzo emocjonalnie pan zareagował na zachowanie władz. Dzisiaj już ta rana w sercu się zabliźniła?

- Wiadomo, że czas robi swoje, ale ja jestem człowiekiem, który pewnych rzeczy nie zapomina. Traktuje ludzi zero jedynkowo. Lubię ludzi szczerych i oddanych, a takich jak się potem okazało na swej drodze nie spotkałem. Do klubu nie mam żadnych pretensji. Resovia to jest mój klub od zawsze i tak będzie już do końca. Podchodzę do tego na tyle z podniesioną głową, że każdemu mogę spojrzeć w oczy, bo nikogo nie oszukałem. Spotykam na ulicach w Rzeszowie wiele osób, nawet związanych ze Stalą, którzy dają mi wyrazy poparcia. I to jest dla mnie najważniejsze.

Wielokrotnie podkreślał pan przywiązanie do kibiców Resovii, zresztą nie ukrywa pan że wywodzi się z tego środowiska…

- Nie mam powodów by to ukrywać. Od dziecka chodziłem na Resovie i to nie tylko na piłkę nożną, ale też siatkówkę, koszykówkę. Sam byłem zawodnikiem i zawsze sobie powtarzałem, że gdziekolwiek będę pracował, będę dbał o relacje z kibicami, bo wiem jak to jest istotne dla obu stron.

grabek2

W Nowym Targu może być jednak z tym trudno, bowiem piłka nożna nie cieszy się tutaj dużym zainteresowaniem…

- Mam nadzieję, że razem z drużyną uda się nam to zmienić. To jeden z celów jakie sobie wyznaczyłem. Chciałbym żeby z tygodnia na tydzień, z meczu na mecz przybywało nam kibiców. Nie jestem naiwny i wiem, że zależeć będzie to w głównej mierze od wyników.

Zapowiada się na to, że w Podhalu czeka pana budowa zespołu niemal od podstaw. Kadra zespołu zmieni się bowiem radykalnie…

- Rzeczywiście na to wygląda, a szczerze powiem, myślałem że tak się nie stanie. Przyjmując ofertę z Podhala liczyłem, że uda się zatrzymać trzon drużyny z poprzedniego sezonu. Życie pisze jednak różne scenariusze. Dzisiaj już wiem, że kilku tych zawodników na których liczyłem, nie będzie już w zespole. Nie powiem, że to komplikuje sprawy, ale na pewno nie ułatwia. Mam jednak nadzieję, że nie przeszkodzi nam to zbudować kolektywu już od pierwszej kolejki.

Czasu nie jest za dużo. Letni okres przygotowawczy trwa bowiem tylko kilka tygodni…

- Traktuje to jako wyzwanie. Nie będę narzekał, tylko zabieramy się ostro do pracy od pierwszego treningu. Mamy już swoje pomysły na to jak wypełnić te miejsca, które zostaną po odejściu konkretnych zawodników, mamy też kilka opcji na wzmocnienie piłkarzami ze szczebla centralnego. Rozmowy nie są łatwe, ale mam nadzieję, że potoczą się po naszej myśli i w miarę szybko uda się nam skompletować kadrę, która pozwoli nam na realizację ambitnych celów.

Jaka jest pana filozofia gry w piłkę? Czego przede wszystkim oczekuje pan od swoich zawodników?

- Przede wszystkim tego żebyśmy na boisku byli zespołem. Zespół w moim modelu to jest zbiór indywidualności, a nie indywidualność sama w sobie. Jeżeli dany zawodnik będzie miał w głowie, że naszym celem jest dobrze wyglądać jako drużyna, to już jest dużo. Piłka nożna jest taką grą, że samemu nic się nie zrobi. Jeżeli od samego początku będziemy kolektywem, będziemy potrafili złapać flow pozytywne to możemy zajść daleko. To że wywodzę się - tak jak pan wspomniał - ze środowiska kibiców, powoduje, że wiem czego kibic oczekuje, co mu się podoba. Szalenie istotne są kwestie mentalne, oddanie ma boisku. Takim moim pierwszym wyzwaniem jest właśnie zbudowanie tej świadomości w zespole.

A nie boi się pan, że może być to bardzo trudne, ze względu na te olbrzymie zmiany jakie zaszły w kadrze?

- Nie, bo ja wiem z kim rozmawiam i kogo sprowadzamy do tego zespołu. Jestem w stu procentach przekonany, że każdy z tych którzy do nas dołączą będzie walczył za Podhale i będzie dążył do tego by ten zespół osiągał jak najlepsze wyniki. W moim postrzeganiu jeżeli ktoś traktuje piłkę tylko jako sposób na zarobek to po prostu się mijamy. Z takimi ludźmi nie chcę współpracować.

Czy władze dały panu do zrozumienia, że istotne jest aby w kadrze zespołu znaleźli się zawodnicy z Akademii?

- To jest naturalne. Zresztą w Resovii było podobnie. Po to się inwestuje w Akademię by za jakiś czas móc z niej czerpać. To jest jednak złożony proces. Będziemy się bacznie przyglądać tym najzdolniejszym wychowankom Akademii. Jak nie już teraz to na pewno za jakiś czas chcielibyśmy żeby systematycznie zasilali oni pierwszą drużynę. Nigdy się nie bałem stawiać na młodych zawodników.

Z Resovią przebył pan drogę z 3 ligi do 1 ligi. Z doświadczenia, co pana zdaniem, na przestrzeni całego sezonu, jest najtrudniejsze w walce o najwyższe cele?

- Umieć przetrwać kryzys, który prędzej czy później się przytrafi. Jeżeli będziemy potrafili go w miarę szybko i umiejętnie przezwyciężyć, to potem pójdziemy na fali rozpędu i będzie zdecydowanie łatwiej. Nie wiem czy kryzys pojawi się w 1 czy 2 rundzie, czy może dopiero za rok, ale w każdej chwili musimy być na to przygotowani.

Sezon zapowiada się bardzo ciekawie. Z medialnych doniesień wynika, że kilka drużyn na tyle wzmacnia się kadrowo, że należy ich umieścić w gronie faworytów do walki o awans…

- Powiem, że podpisując umowę z Podhalem nie zakładałem, że będzie ich aż tyle. Liczyłem, że może 2-3 zespoły będą liczyć się w walce o awans, a dzisiaj wygląda że przygotowanych do tego może być nawet 5-6 klubów.

Są trenerzy, którzy w szatni, albo innym pomieszczeniu w którym się spotykają z zawodnikami wieszają motto, które ma wyznaczać DNA zespołu. Pan ma takie?

-Takie motto musi wyjść od drużyny. Nie jestem trenerem, który tylko wymaga. Co bym nie robił, to sam w pojedynkę nic nie osiągnę

A ma pan przesądy związane z pracą trenera?

- Nie, nie mam. Wierzę w rzetelność, ciężką pracę i szczęście.

Jednym z warunków jakie postawił pan przy podpisaniu umowy było stworzenie warunków do treningów na naturalnej nawierzchni...

- Nie określiłbym tego w ten sposób. Po prostu w rozmowach z zawodnikami, ale też zarządem czy sztabem doszliśmy do wniosku że z racji tego, że połowę meczów gramy na naturalnych boiskach, a mamy dokoła nas wiele pięknych boisku tego typu, to spróbujemy znaleźć kompromis. Będziemy stosować model, że w mikrocyklu poprzedzający mecz na naturalnym boisku będziemy trenować właśnie w takich warunkach, a mając w perspektywie mecz na swoim stadionie, będziemy trzy razy trenować na naturalnej nawierzchni, a dwa bądź jeden raz na sztucznej.

Rozmawiał Maciej Zubek

fot 1. Krzysztof Kapica/gol24.pl

fot 2. Resovia TV