jpietrzakkk

Rozmowa z Jackiem Pietrzakiem, wybranym najlepszym piłkarzem XX-lecia w plebiscycie podhaleregion.pl i Podhalańskiego Podokręgu Piłki Nożnej.

Zaskoczony zwycięstwem?

- Tak i to nawet bardzo. Bardziej stawiałem na to, że wygra zawodnik, która ma za sobą grę w ekstraklasie czy pierwszej lidze. Tym bardziej cieszę się, że takie wyróżnienie spotkało akurat moją osobę.

Czujesz się spełnionym piłkarzem ?

- Trudne pytanie. Na pewno jak zaczynałem swoją przygodę z piłką, to chyba jak każdy młody chłopak, miałem ambitne plany i marzenia. Szybko jednak mój zapał ostudziły kolejne problemy z kontuzjami. Oczywiście próbowałem z tym walczyć. Młodzieńcza fantazja nie pozwalała mi się poddawać. Z czasem zrozumiałem, że pewnych rzeczy nie przeskoczę. Na pewno jednak tego co przeżyłem i osiągnąłem w piłce nie żałuję.

Popełniłeś jakiś błąd?

- Nie wiem czy jest sens gdybać. Być może w pewnym momencie zbyt lekceważąco podszedłem do tych moich problemów ze zdrowiem. Może gdybym poświęcił dłuższy czas na leczenie i rehabilitację, to dzisiaj wyglądało by to inaczej. A tak to moje,  że tak powiem swobodne podejście do sprawy, spowodowało że kontuzje się pogłębiały. Tak naprawdę w momencie kiedy otwierały się przede mną drzwi do klubów z wyższych ligi, nigdy nie byłem sprawny w stu procentach.

Twój najpiękniejszy moment w przygodzie z piłką?

- Wiele było fajnych momentów. Gdybym miał wybrać taki jeden, to myślę że był to okresy gry w Lubaniu Maniowy, zresztą z chłopakami z których część również znalazł się w pierwszej dziesiątce tego plebiscytu. Tworzyliśmy fajny kolektyw.

 A najtrudniejszy ?

- Każda kontuzja był bardzo trudna. Szczególnie wówczas gdy pojawiała się perspektywa gry w wyższej lidze. Próbowałem, walczyłem sam ze sobą. Owijałem nogi bandażami i wybiegałem na trening czy sparing. W pewnym momencie doszło do mnie, że oszukuję sam siebie.

Znany jesteś z tego, że jak zdobywasz gole, to zazwyczaj są one wyjątkowej urody…

- Nie chciałbym żeby zabrzmiało to egoistycznie, ale rzeczywiście mam jakąś taką łatwość do zdobywania efektownych bramek. Szczególnie zapamiętałem sobie bramkę zdobytą w barwach Lubania, w mecz ligowym przeciwko Limanovii. Sylwek Kurnyta stoczył pojedynek na 16 metrze z bramkarzem, ten odbił piłkę głową na 30 metr, a ja z przewrotki ulokowałem ją w bramce.  

Jest jakaś jedna osoba, która miała największy wpływ na Twój rozwój w piłce?

- Było ich kilka. Byłoby nie fair z mojej strony gdybym wymienił tylko jedną.  Pierwszą jest na pewno mój tata, który zaszczepił w mnie miłość do futbolu.  Potem trafiłem do trenera Piotra Śmietany, który można powiedzieć że ukierunkował mnie na piłkarza. U trenera Bartłomieja Walczaka nauczyłem się zdecydowanie najwięcej. Bardzo miło wspominam sobie pracę z niestety nieżyjącym już trenerem Markiem Żołędziem.  To przede wszystkim był wspaniały człowiek.

 A jest jakiś trener, którego spotkałeś na swojej drodze, o którym chciałbyś zapomnieć ?

- Nie. Każdego trenera darzyłem szacunkiem, bez względu jak te nasze relacje wyglądały. W trudnych momentach po prostu zaciskałem zęby i robiłem swoje.

Teraz sam jesteś trenerem. Czy z tym zawodem wiążesz przyszłość?

- Piłkarską na pewno, ale też nie chciałbym się od tego uzależniać. Skończyłem AWF, pracuję w szkole i raczej z tym wiąże swoją zawodową przyszłość. Dopóki jednak będę mógł dzielić te role, to chciałbym to robić. Nie wykluczam, też tego że gdyby w przyszłości pojawiła się oferta z wyższej ligi, np. w roli pierwszego trenera czy asystenta, to na pewno bardzo poważnie ją rozważę. 

Rozmawiał Maciej Zubek