topr111

Górscy ratownicy świętują rocznicę powstania Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego.

29 października 1909 roku we Lwowie zarejestrowano Tatrzańskie Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe. Prezesem stowarzyszenia został Kazimierz Dłuski, naczelnikiem Mariusz Zaruski, a siedzibą TOPR-u stał się Dworzec Tatrzański.

Początkowo ratownicy wyposażeni byli w bambus, do którego przywiązywano ranną osobę, liny konopne oraz haki wykuwane przez kowala.

Obecnie organizacja ma niemal 300 członków, z czego 160 jest ratownikami ochotnikami, a 43 pracuje zawodowo. Naczelnikiem jest nieprzerwanie od 1998 roku Jan Krzysztof.

- Ratownictwo na przełomie ostatnich kilkudziesięciu lat bardzo się zmieniło – mówi Jan Krzysztof, Naczelnik TOPR. – Jeszcze w latach osiemdziesiątych wezwanie ratunku zajmowało nawet kilka godzin. Teraz jest to jeden telefon, który często turystom daje złudne poczucie bezpieczeństwa – dodaje Naczelnik.

Wraz z nowymi dostępnymi technologiami zmienia się także sposób i czas reagowania na zgłoszenia. Dostęp do telefonów komórkowych daje możliwość natychmiastowego wezwania ratunku, ale to także konieczność natychmiastowej mobilizacji ratowników do udzielenia pomocy.

Mimo nowoczesnych technologii, w które wyposażeni są ratownicy TOPR ich wynagrodzenia zatrzymały się na poziomie sprzed lat. – Zawodowy ratownik otrzymuje miesięcznie około 3500 zł – mówi Jan Krzysztof zaznaczając, że kwota ta jest już po podwyżkach.

Nieadekwatne do ponoszonego ryzyka wynagrodzenie nie zniechęca ratowników, którzy często ryzykując własnym bezpieczeństwem udają się na pomoc osobom, które uległy wypadkom.

Naczelnik TOPR zapytany o to, czego można życzyć ratownikom z okazji 111 rocznicy powstania Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego odpowiedział. – Żeby nie trzeba było korzystać z naszej pomocy, a jeżeli już zajdzie taka potrzeba, to aby nie było wypadków z bardzo poważnym urazem lub śmiertelnych – zaznaczył Jan Krzysztof.