2020 12 31 Puste Krupowki4825

Od 12 lutego obserwujemy częściowe odmrażanie branży turystycznej. Niestety wiąże się to z różnego rodzaju, nie do końca chyba przewidywalnymi zjawiskami. O tym jak to odmrażanie przebiega i z czym należy się liczyć w najbliższych tygodniach w rozmowie z Adamem Bachledą - Curusiem, przedsiębiorcą i byłym burmistrzem Zakopanego.

Panie Burmistrzu czy 12 luty i ogłoszenie przez rząd informacji, że branża będzie częściowo odmrożona - hotele - mamy na myśli połowę pokoi, stoki narciarskie, które zimą są bardzo ważne dla kurortów turystycznych -to jest głęboki oddech dla całej branży czy raczej łapanie oddechu po głębokiej zadyszce, po to żeby po prostu przeżyć?

Musimy na to spojrzeć nieco szerzej. Przez cały miniony rok, branżą, która ucierpiała najbardziej jest niewątpliwie branża turystyczna. Bardzo długo czekaliśmy na decyzję pozwalającą otworzyć hotele czy stoki narciarskie, żeby ludzie mogli się swobodnie przemieszczać i przyjeżdżać do miejscowości turystycznych, takich jak Zakopane. 12 lutego podjęto pewne decyzje, wydano pewne rozporządzenia, w efekcie czego hotele mogą przyjmować gości do 50% swojego maksymalnego obłożenia. Niestety przy tym wszystkim nadal mamy pozamykane restauracje, co wydaje się bardzo kontrowersyjne, ponieważ w restauracji również można zachować wszelkie wymogi sanitarno-epidemiologiczne. Pozytywnym jest na pewno to, że pomimo licznych kontroli przeprowadzonych w obiektach noclegowych na Podhalu mamy tylko dwa przypadki uchybień. Jako przedsiębiorcy stanęliśmy na wysokości zadania i zrealizowaliśmy wszystkie wytyczne rządu w kwestiach bezpieczeństwa. Jeśli obecna sytuacji się utrzyma będzie to jakiś ,,dopływ tlenu” dla branży, przy czym najgorsza jest destabilizacja, te ciągłe, codzienne informacje na temat niepewności, wzrostu lub spadku zachorowań, prognozy trzeciej fali epidemii, wszelakich odmian wirusa - to na pewno nie służy gospodarce. Nadmienię, że hotelu nie da się ot tak otworzyć, jak zwykłych drzwi - to jest cały proces liczący niejednokrotnie kilka dni, a przy większych obiektach, które mają po kilkaset pokoi to ponowne otwarcie wymaga tygodnia przygotowań. Ponadto sytuacja ta niekorzystnie wpływa na pracowników, na załogę, która żyje w ciągłej niepewności i niewiedzy. Najważniejsze w tej chwili dla naszej branży jest konkret, który pozwoli nam jasno i czytelnie podejść do tematu planowania na przyszłość.

Rozumiem , że obecnie największym problemem jest brak przewidywalności co do posunięć rządu w dłuższej perspektywie - branża nie może planować działań. Wystarczy przypomnieć sytuację, kiedy sztucznie śnieżono stoki w kurortach narciarskich po czym je zamknięto - na tym przykładzie dosadnie widzimy brak przepływu informacji

Sytuacja ta jest kuriozalna, ponieważ najpierw podano, że stoki będą otwarte - zatem wszyscy zabrali się za śnieżenie - po czym nagle je zamknięto. Myślę, że wiele osób nie zdaje sobie sprawy z tego ile kosztuje sztuczne naśnieżanie stoku. Ciężko nam zrozumieć jaki wpływ mają stoki narciarskie na liczbę zakażeń - nie mnie to oceniać - my przede wszystkim chcemy wywiązać się ze wszystkich zaleceń i wskazań i podobnie chcemy, żeby to działało w drugą stronę - oczekujemy decyzyjności w dłuższej perspektywie. W biznesie nigdy nie jest tak, że możemy strategiczne decyzje podejmować z minuty na minutę, wszystkie działania wymagają planowania i to tego długofalowego, ponieważ koszty szybkich i nerwowych decyzji są dla nas olbrzymie. Rozumiem, że te decyzje są trudne i wynikają z dnia na dzień czy z godziny na godzinę, ale jednak od rządzących, od ministrów ,,wymagamy” pewnej przewidywalności i odpowiedzialności za nasze losy i losy naszych pracowników, których utrzymujemy i którzy z nami współpracują, bo to dzięki nim te nasze biznesy funkcjonują.

W tym momencie mamy dwa warianty, jeśli chodzi o kwestie gastronomiczne. Po pierwsze, jeśli jesteśmy gośćmi danego obiektu to możemy korzystać z posiłków podawanych bezpośrednio do pokoi, co musi być ogromnym przedsięwzięciem logistycznym. Drugą opcją jest korzystanie z usług restauracji, które serwują dania na wynos.

Osobiście nie do końca rozumiem ten nakaz. Restauracje podobnie jak i hotele mogą zagwarantować bezpieczeństwo swoim gościom. Dezynfekcja jest tam na porządku dziennym - po każdym kliencie stoły były i mogą być przecierane, możemy zachować dystans przy narzuconych odległościach i ilościach osób w lokalu - tak jak to było latem, w restauracji mamy przecież dostępne toalety z bieżącą wodą, mydłem i środkami dezynfekującymi, kelnerzy obsługiwali nas w maskach i mogą to robić nadal. Podtrzymanie zamknięcia restauracji przy jednoczesnym otwarciu galerii handlowych, gdzie ludzie tłoczą się i stoją jeden na drugim, mierzą te same rzeczy, korzystają z tych samych przymierzalni jest irracjonalne. My - przedsiębiorcy nie rozumiemy takiego posunięcia, ale staramy się je uszanować. Co więcej kolejka do odbioru jedzenia na wynos jest chyba bardziej niebezpieczna niż możliwość korzystania z konsumpcji w lokalu. Wniosek nasuwa się tylko jeden - restauracje powinny zostać otwarte w reżimie sanitarnym. Podobnie się to ma jeśli chodzi o restauracje hotelowe. Dostarczanie kilkuset posiłków w jednym czasie do pokoju to ogromne wyzwanie, a przecież goście hotelowi tak czy siak spotkają się na korytarzach, na schodach, w windzie, przed hotelem , w lobby etc.. Zachowajmy reguły, narzućmy ograniczenia ilościowe na dane pomieszczenie, ale pozwólmy gastronomii na ,,normalne” funkcjonowanie. Myślę, że w tym wszystkim brakuje podejścia trzeźwego, popartego doświadczeniem, które wiedziałoby jak to wszystko utrudnia codzienne życie nam jako gospodarzom obiektów, ale również gościom, którzy nie do końca mogą czuć się komfortowo. Mimo wszystko, najważniejsze, że wykonano już ten pierwszy krok w kierunku luzowania obostrzeń - mamy nadzieję, że tak już pozostanie.

Wszystkie media obiegły zdjęcia z ostatniego weekendu na Krupówkach. Tłum ludzi świętował w jakimś sensie powrót do normalności. Co Pan czuł jako góral i mieszkaniec Zakopanego patrząc na tych uradowanych ludzi? Z jednej strony na usta cisną się słowa potępienia, ale z drugiej strony po części można rozumieć tą ludzką tęsknotę za dawnym życiem

Słowa potępienie są dla mnie nieakceptowalne. Od urodzenia, a w zasadzie od pokoleń jestem mieszkańcem Podhala, byłem burmistrzem Zakopanego, więc wiem, ile radości sprawiają nam turyści - cieszymy się jak ludzie się u nas dobrze bawią, jak przyjeżdżają w góry i spacerują po Krupówkach. Na usta ciśnie się inne pytanie, jeżeli zluzowaliśmy obostrzenia, otwarliśmy turystykę 12 lutego, w piątek przed samym weekendem, przed walentynkami, przed konkursem Pucharu Świata w skokach narciarskich, przy jednoczesnym zdalnym nauczaniu naszych dzieci, przy pięknej, słonecznej pogodzie - to czego się spodziewaliśmy? My, Polacy mamy w sobie swoisty pierwiastek wolności. Oczywiście można tutaj dyskutować gdzie kończy się wolność, a gdzie zaczyna odpowiedzialność, ale to dzięki nam Polakom dzisiaj żyjemy w wolnym kraju, bo nie daliśmy się przytłoczyć i stłamsić, więc nie ma się co dziwić, należy się cieszyć. Poza tym pamiętajmy - to było na świeżym powietrzu, przy mrozie -12 stopni, gdzie w 95% byli to młodzi ludzie, którzy zgodnie ze statystykami są odporniejsi - widać to zresztą po polityce rządu - szczepienia zaczynamy od tych których najbardziej trzeba chronić czyli seniorów. Nie mówię tutaj oczywiście o ekstremalnych zachowaniach, które nie powinny mieć miejsca. Ludzie po prostu nie wytrzymują, pewna granica została przekroczona, a przy kumulacji wszystkich powyższych czynników stało się jak się stało. Osobiście daleki jestem od jakichkolwiek negatywnych słów pod kątem turystów, Polaków - tacy jesteśmy. Pewne kwestie i decyzje zależą od rządzących i od nich zależy, jak to będzie egzekwowane, a mówienie, że trzecia fala epidemii zacznie się od Krupówek jest dla mnie kompletnie nie do przyjęcia, bo równie dobrze możemy powiedzieć że będzie to Sopot lub każde inne miasto stricte turystyczne albo po prostu każda galeria w której dziennie przewija się tysiące osób w zamkniętej przestrzeni. Nie mówmy, że coś złego stało się na Krupówkach - podziękujmy ludziom, którzy do nas przyjechali.

Rozmawiał Przemysław Bolechowski