1163265 517014725 full

Niespełna tydzień dzieli nas od punktu ,,zero” czyli dnia, w którzy rząd wyda nowe zalecenia dotyczące ograniczeń wynikających z pandemii koronawirusa. Tym samym będą to decyzje, które niewątpliwie wpłyną na przyszłość regionów turystycznych w naszym kraju. Cała branża turystyczna na Podhalu, w szczególności hotelarze mocno zaciskają kciuki, żeby z dniem 15 marca Polska kontynuowała swoją drogę powrotu do normalności, a baza noclegowa mogła normalnie przyjmować swoich gości. O marcowych prognozach dla Zakopanego i problemach z jakimi zmagają się duże obiekty noclegowe opowiada Wojciech Budzowski, dyrektor z Nosalowego Dworu.

Panie Dyrektorze, przed nami kolejny weekend - tym razem już marcowy, proszę powiedzieć jak ten czas zapowiada się w Zakopanem - będą goście, będą turyści?

To co mogę potwierdzić, to zauważalny spadek popytu na środek tygodnia w marcu. W lutym nie miało to znaczenia, goście dopisali i przez cały tydzień, w każdym dniu mieliśmy maksymalne, dopuszczalne obłożenie czyli 50% wszystkich dostępnych miejsc. Marzec pod tym względem wygląda nieco inaczej, aczkolwiek obydwa weekendy w trakcie których możemy jeszcze działać - do 14 marca włącznie, mamy wypełnione po brzegi.

Generalnie są to pobyty rodzinne, narciarskie czy jeszcze jakieś inne? Jesteśmy w stanie sprofilować gościa turystycznego, który teraz przyjeżdża do Zakopanego?

W zdecydowanej większości są to pobyty rodzinne, a te w środku tygodnia ewidentnie wynikają z nauczania zdalnego - z przekorą powiem, że praktycznie co drugi pokój na tygodniu charakteryzuje się uruchomionym laptopem, rozłożonymi książkami i przyborami szkolnymi. Myślę, że nasi goście przesunęli sobie nieco okres feryjny, że osoby, które mogły i mogą sobie pozwolić teraz na urlop, wybierają terminy mniej zatłoczone, a takim czasem niewątpliwie jest u nas marzec. 

Rozumiem, że cała branża turystyczna, szczególnie hotelarska czekają na dalsze decyzje rządowe zadając sobie jednocześnie pytanie co dalej?

Niestety obecnie borykamy się z wieloma problemami. Głównie są to problemy wynikające z braku możliwości zaplanowania czegokolwiek, mam tu na myśli logistykę zamówień, kwestię ilości pracowników potrzebnych do obsługi gości hotelowych i niepewność jeśli chodzi o termin możliwej pracy, który póki co obowiązuje nas do 14 marca włącznie. Cała branża hotelarska po cichu liczy, że zaczniemy wracać do normalności i że nadal będziemy mogli funkcjonować w narzuconym reżimie sanitarnym. Trzymamy kciuki za to, aby przestać pracować w cyklach dwutygodniowych, bo tak się po prostu nie da. Koszty działalności rosną diametralnie czy to w związku z koniecznością serwowania posiłków bezpośrednio do pokoi, czy to z koniecznością zmniejszenia wartości dostaw. Wcześniej będąc pewnym, że hotel funkcjonuje nieprzerwanie przez kilka miesięcy z rzędu, mogliśmy się zatowarować na większe ilości, co w praktyce oznacza obniżenie kosztu jednostkowego danego towaru czy artykułu. W tym momencie ceny idą w górę, bo zamówienia robione są dosłownie z dnia na dzień. Kolejny naszym problemem jest krótkie okienko rezerwacyjne. Podaż pokoi w Zakopanem jest stosunkowo wysoka, dlatego goście nie mają problemu ze znalezieniem wolnego miejsca, co pozwala im na dokonywanie rezerwacji dosłownie w ostatnim momencie. Niestety żyjemy obecnie w takim czasie, w którym ciężko zarządza się hotelem, tym bardziej tak dużym jak nasz. Mam nadzieję, że sytuacja zacznie się stabilizować i że będziemy mogli patrzeć w przyszłość w nieco dłuższej perspektywie niż te dwa tygodnie.

Wspominał Pan Dyrektor o wzywaniu logistycznym jaki jest serwowanie posiłków bezpośrednio do pokoi

Tak, gastronomia stacjonarna jest nadal wyłączona, restauracje są zamknięte, a posiłki serwowane są ,,na wynos”. W naszym przypadku 50% obłożenia to około 700 gości w hotelu jednocześnie. Wyserwowanie śniadań czy obiadokolacji dla tak dużej liczby osób, przy bezpośrednim dostarczaniu posiłku do pokoi, to delikatnie rzecz ujmując ogrom pracy, która jest nie tylko czasochłonna, ale przede wszystkim kosztochłonna - pomijam kwestie logistyki, ilość personelu niezbędnego do tego zabiegu, jak również opakowania dla tych posiłków. Ostatnio do samych śniadań musieliśmy oddelegować 20 osób z obsługi, a do tego wszystkiego dochodzi jeszcze personel na kuchni. Zabieg taki jest zdecydowanie droższy niż serwowanie posiłków w formie bufetowej, dlatego z całego serca namawiam osoby decyzyjne do wydania postanowienia o powrocie gastronomii stacjonarnej - da się to zrobić w bezpieczny sposób. Hotele i restauracje profesjonalnie funkcjonujące są i były przygotowane do reżimu sanitarnego - możemy wydłużyć godziny serwowania posiłków, możemy je podzielić na tury, bez problemu możemy zachować stosowne odległości, możemy przypilnować naszych gości pod kątem maseczki i dezynfekcji rąk - tych elementów kontrolnych mamy przygotowanych mnóstwo. Śmiem twierdzić, że takie rozwiązania będą dużo bezpieczniejsze niż bezpośredni serwis do pokoju, nad którym de facto w środku nie mamy już kontroli. Niestety na razie musimy sobie radzić w takiej, a nie innej rzeczywistości i cieszyć się z tego co mamy. Oby to 50% pokoi, które dostępne jest do sprzedaży nadal się utrzymało, bo nie ma nic gorszego niż ciągłe zamykania - otwieranie, średnio co dwa tygodnie. Każdorazowo generuje to potężne koszty, dlatego o odrobieniu jakichkolwiek strat nie ma tu mowy.

Rozmawiał Przemysław Bolechowski