P3780277LUDŹMIERZ. Pierwsza niedziela „po św. Wojciechu” to czas modlitwy o szczęśliwy wypas. Święto Bacowskie w ludźmierskim Sanktuarium – choć teraz bynajmniej nie w wiosennej aurze – nie daje się pandemii i wciąż gromadzi szeroką reprezentację owczarskiej branży. Po raz pierwszy uczestniczył w nim minister rolnictwa Grzegorz Puda.

Tę modlitewną i obrzędową tradycję zapoczątkował śp. ks. kustosz Tadeusz Juchas, a tegoroczną uroczystość od poprzednich różniła nieco tylko mniejsza ilość uczestników. Bo przebieg był taki sam jak zwykle. Rogoźnicko-ludźmierskie stadko sprzed Domu Podhalańskiego przeszło na sanktuaryjny dziedziniec w asyście muzyki, pocztów sztandarowych, paradnych „półkosek” i gości. Pobłogosławioną wodę do pokropienia ruszających na wypas stad juhasi ponieśli ze studzienki do wnętrza bazyliki w drewnianych stągwiach przybranych zielenią.

We wnętrzu świątyni witał baców, juhasów, hodowców i ich rodziny, przedstawicieli Związku Podhalan i Towarzystwa Produktu Górskiego, ks. kustosz Jerzy Filek. Homilię skupioną wokół nakreślonego w Ewangelii obrazu Chrystusa – Dobrego Pasterza i wagi tradycji w zachowaniu tożsamości, głosił tym razem ks. Jan Luberda, proboszcz z Odrowąża.

P3780005

- Nie pozwólmy moralności chrześcijańskiej obrócić w zgliszcza – nawoływał on, porównując ekspansję liberalnych ideologii do niszczącej siły trąby powietrznej.

Przywoływał też dotyczące rodziny słowa św. Jana Pawła II, które padły na nowotarskim lotnisku.

Oprócz baców i hodowców z Podhala, Spisza, Orawy – przybyli na Święto Bacowskie goście z Sądecczyzny i Żywiecczyzny, nawet ze Słowackiego Zdziaru. Nie brakło ani Andrzeja Gąsienicy-Makowskiego, pełnomocnika wojewody ds. owczarstwa, ani Jana Janczego – dyrektora Regionalnego Związku Hodowców Owiec i Kóz z siedzibą w Nowym Targu.  

P3780135

W procesji z darami – prócz wina i chleba – niesione były do ołtarza: jagnię, oscypki, bryndza, miód, wędliny. Po Mszy św. bacowie brali sprzed ołtarza wodę święconą do pokropienia stad, szczapy z wielkosobotniego ogniska do rozpalenia zawaternika w szałasie i sanktuaryjne kalendarze, które będą im przypominały o świątecznych dniach podczas kilkumiesięcznego pobytu na pastwiskach.

Gdy uroczystość przeniosła się na dziedziniec bazyliki, owcze stadko zostało pokropione święconą wodą i okadzone. Kosoru z trzema owczarkami wprawionymi do zaganiania nie oblegał już taki tłum jak niegdyś. Ale bacom, którzy przybyli na Święto w imponującej liczbie prawie stu, została chwila na pogwarki, na przystanięcie i posłuchanie muzyki. Ta grała, ile pary w smykach, przyśpiewki zagrzewały ducha mimo lodowatego wiatru. Nie brakło i stoiska z pierwszymi w tym sezonie owczymi produktami.

P3780159

Minister rolnictwa dziękował owczarzom za ich trud i podtrzymywanie tradycji, rozbawił ich też obrazowym wyjaśnieniem, co to jest „zielony ład”:

- Jeżeli idziemy taką grupą, z owcami, z muzyka, a ktos się wymyka na bok, nazwiemy to „skracaniem łańcucha dostaw. A jeżeli wdepniemy w coś miękkiego – to jest bioróżnorodność…

P3780164

Ok. 30 tysięcy owiec z Podhala być może w tym tygodniu nie ruszy na hale, bo początkiem tygodnia prognoza starszy jeszcze rannymi przymrozkami, a trawa nie zdążyła wybujać w zimowej aurze. W tatrzańskich dolinach, gdzie odbywa się wypas kulturowy, pokrywa śnieżna przypomina sezon raczej narciarski niż wypasowy. Ale po ociepleniu – ruszą redyki, ruszy też transport na odleglejsze pastwiska: w rejonie Gorlic czy w Bieszczadach. Baców szczęśliwie nie brakuje, ale niedostatek juhasów utyskują oni już od lat.   

Święto Bacowskie

Fot. Anna Szopińska