dk1NOWY TARG. „Ziemio, nie kryj mojej krwi, izby mój krzyk nie ustawał” – ten cytat z Księgi Hioba wyryty jest na czarnym marmurze monumentu, który teraz na nowotarskim kirkucie, w miejscu masowych mordów, będzie upamiętniał ofiary zagłady: żydowskich mieszkańców Nowego Targu i okolicznych miejscowości oraz pochowanych tutaj Żydów z Podhala.

Nawiązująca do tablic Mojżesza prosta, szlachetna forma przepuszcza południowe słońce wycięciem w kształcie Gwiazdy Dawida. Z lewej strony – napis polski, z prawej – hebrajski. Przy niej na niewysokich, piaskowcowych postumentach – sześć gabarytowych tablic, również z czarnego marmuru. Musiały one pomieścić prawie 2 tysiące 900 imion i nazwisk – tych, o których nie miał się kto upomnieć.

Pomnik stanął nieopodal wejścia na cmentarz, po lewej stronie głównej alei. A tuż za ogrodzeniem – zwraca uwagę grupa kilkunastu starych macew, odzyskanych dzięki pomocy miasta i Aeroklubu Nowy Targ, z napisami już czytelnymi po renowacyjnych zabiegach. Ujrzeć ofiary i ocalałych, poznać historie tragicznych wydarzeń – pozwala kilka tablic edukacyjnych.P3930150

Siłą sprawczą tego, co przez około pół roku działo się w tym miejscu wiecznego spoczynku i masowych mordów, jest nowosądeczanin Dariusz Popiela, założyciel Fundacji „Ludzie, nie liczby”,  dwukrotny mistrz Europy w kajakarstwie górskim, olimpijczyk. Niedzielne wydarzenia to efekt rozpoczętych wiosną i intensyfikujących się jesienią prac. Składały się na nie: porządkowanie całego terenu kirkutu, czyszczenie macew, odnowienie wzniesionego w latach dziewięćdziesiątych pomnika oraz badania komisji rabinicznej, które pozwoliły zlokalizować największe jamy grobowe z setkami ofiar rozstrzeliwań dokonywanych w sierpniu 1942 roku. Strefy zbiorowych mogił zostały przykryte folią i obwiedzione białym kamieniem.  Roboty porządkowe wykonywali kadeci z liceum mundurowego w Nowym Targu. Poczet sztandarowy tej szkoły razem z harcerzami z Jabłonki zaciągnął przy pomniku wartę honorową podczas niecodziennej niedzielnej ceremonii.

Niecodziennej, bo polegała ona na odczytaniu wszystkich nazwisk z podzielonej na cztery części listy. Każdą część odczytywała inna grupa wolontariuszy, przybyłych z miejscowości, gdzie Fundacja Dariusza Popieli wcześniej doprowadziła  żydowskie cmentarze do godnego stanu i wyglądu, czyli z Grybowa, Krościenka, Czarnego Dunajca. Niecodziennej również przez osobiste świadectwa.

Dzieło zaczęte przez ocalałych

Odczytywaniu towarzyszyły dźwięki trąbki mistrza tego instrumentu, zaangażowanego w ruch odnowy Kościoła, Ireneusza Czubaka. 

P3920968

- 2. września 1945 roku, w trzecią rocznicę mordu na społeczności żydowskiej, na cmentarzu żydowskim odsłonięto tablicę – przypominał Dariusz Popiela. - Przytoczę treść napisu na niej: „Na tym miejscu stanie pomnik wzniesiony ofiarnością społeczeństwa, celem uczczenia pamięci ofiar – bestialsko zamordowanych i wywiezionych na stracenie Żydów. Pomnik ten po wsze czasy będzie dowodem hańby barbarzyńskich wyczynów hitlerowskich zbirów”. Zapowiedział to młody, niepełna 20-letni Ludwik Herz. Zdążył on jeszcze wysłać zaproszenia w imieniu Powiatowego Komitetu Żydowskiego w Nowym Targu, zakończone zdaniem: „Z prośbą o uczczenie tego dnia swoją obecnością”. Ludwik Herz został zamordowany po wojnie, w ’45 roku, a na upamiętnienie ofiar zbrodni trzeba było czekać 45 lat. Efektem jest pomnik z lat dziewięćdziesiątych. Kolejnych 31 lat upłynęło do dnia dzisiejszego.

Z trupów nie zrobiono zwłok...

Odczytywanych zostało dokładnie 2.866 imion i nazwisk ofiar Zagłady: z Nowego Targu i okolic oraz ze Szczawnicy.

P3920879

Mimo ograniczonej, pandemicznej formuły, na kirkucie pojawiły się żydowskie rodziny – jak familia pani Jael Rusek. Nie brakło burmistrza Grzegorza Watychy, przedstawiciela Ambasady Izraela w Polsce Aleksandra Czyżewskiego, reprezentantów zaprzyjaźnionych fundacji, Żydów z Krakowa. Także Józefa Różańskiego – dyrektora Szkoły Specjalnej w latach, gdy po sąsiedzku zaczęła się ona opiekować żydowskim cmentarzem.

P3930130

- W odpowiedzi na pytanie, dlaczego, jesteśmy tutaj - z którym się bardzo często mierzymy jako działacze – przytoczę słowa prof. Romy Sendyki: „Ciała zagrzebane, czyli wrzucone do dołu i zasypane, nie są przecież faktycznie pochowane. Nie został odprawiony żaden rytuał – tłumaczył inicjator i sprawca dzieła upamiętnienia. - Z trupów nie zrobiono zwłok. Z zagrzebania nie uczyniono pogrzebu. Czyli coś nadal jest do zrobienia”. I myślę, że dzisiaj robimy ten bardzo ważny krok.

W zestawieniu list imion i nazwisk nieocenioną pomocą dla inicjatora upamiętnieni była dr Karolina Panz, historyczka z Raby Wyżnej, która nad tym rejestrem pracowała wiele lat, weryfikując informacje z różnych źródeł. Równolegle z pracami renowacyjnymi i porządkowymi biegły bowiem żmudne, niemal detektywistyczne działania, służące przywróceniu ofiarom imion, twarzy i losów.

P3920889

Tutaj był ich świat

 - Trudno mi znaleźć słowa zdolne wyrazić to, co czuję, patrząc na te kamienie z imionami, wiedząc, że zaraz przywołamy z imienia każdego z ludzi, których losy badam od kilkunastu lat; ludzi, którzy przez kilka pokoleń współtworzyli rzeczywistość Nowego Targu – miasta gdzie przychodzili na świat lub wybierali je jako miejsce do życia; gdzie chodzili do szkoły i chederu, bawili się na brzegu Dunajca i uczyli się w nim pływać – mówiła badaczka. - W Gorcach jeździli na sankach i nartach. W nowotarskim parku rozgrywali mecze. Siedząc na ławkach, jedli lody lub cukierki od Reibweisena. Tutaj pracowali w większych i mniejszych sklepach i warsztatach, na straganach i na roli. Prowadzili domy, wychowywali dzieci, opiekowali się swoimi bliskimi. Tutaj modlili się w synagogach, zakładali rodziny, stając pod ślubną chupą, nadawali imiona swoim dzieciom, obrzezywali synów, przeżywali bar micwę i opłakiwali swoich zmarłych. Tutaj wiedli spory i współdziałali. Tutaj cieszyli się swoją codziennością i marzyli o lepszym jutrze. Tutaj był ich świat, o którego barwach i odcieniach tak łatwo zapomnieć w kontekście Zagłady i jej długiego cienia. 2.866 wielobarwnych światów.  To, że te imiona i nazwiska zachowały się w przedwojennych i wojennych dokumentach, jest czymś wyjątkowym, bo w przytłaczającej ilości miejsc, gdzie dokonała się Zagłada, nigdy ich nie poznamy. To, że dziś możemy odczytać wykute w kamieniu imiona – nawet tych najmniejszych, kilkumiesięcznych dzieci, jest czymś niezwykłym, a zarazem tak trudnym i bolesnym, bo pokazuje, co dokonało się blisko 80 lat temu, tak brutalnie przerywając życie, które ci ludzie tutaj wiedli. Tworzenie tej listy było dla mnie niezwykle trudną lekcją pokory, bo w przypadku wielu osób nie byłam w stanie odtworzyć choćby najmniejszego fragmentu ich rzeczywistości; bo z wielu rodzin nie ocalał absolutnie nikt, kto mógłby o tym powiedzieć. To, co przetrwało, to okruchy ich istnienia w dokumentach archiwalnych.

P3930042

Czas Zagłady udało się przetrwać tylko 230 mieszkańcom Podhala narodowości żydowskiej. W nich ocalał obraz przedwojennej społeczności miasta. Ich twarze pokazują zainstalowane na kirkucie Tablice Życia. O niektórych historyczka była w stanie nieco powiedzieć:

- Sala Singer z domu Zolman – na Tablicy Życia jest panną młodą. Zdjęcie zrobili weselnicy. Wesele odbyło się na podwórzu domu przy ul. Kościuszki. Znamy pytania, na jakie odpowiadała, zdając maturę w Gimnazjum im. Goszczyńskiego. W tym Gimnazjum poznała miłość swojego życia – Józefa, ale bardzo długo czekali na ślub, ze względu na protesty ojca. Józef pochodził z najzamożniejszej rodziny nowotarskiej, a Sala była córką niezbyt zamożnego rzeźnika. Ślub doszedł do skutku, kiedy ona miała 29, on 30 lat, za sprawą Heleny Singer, która na fotografii stoi w Centrum i łagodnie się uśmiecha, stojąc obok swojej synowej. Helena Singer była matką sześciu synów. W domu przy Rynku 28 trzymała beczkę barszczu i codziennie gotowała 60 jaj, bo - oprócz męża i dzieci - karmiła rzeszę biednych ludzi. Dla swoich wnuczek piekła bułeczki w kształcie zwierzątek. Miała ukochanego psa – Zeta. Wnuczka, która ocalała, zapamiętała, że psa zastrzelił niemiecki funkcjonariusz. Helena została zabrana z domu podczas pierwszej deportacji, 8. czerwca 1941 roku. Była w samej koszuli nocnej. Sala, która od roku była wdowa, gdyż Józef został zamordowany w czerwcu 1941 roku, pobiegła, aby zanieść jej ubranie. Była z nią 5-letnia córeczka, Aneczka. Wszystkie trzy zginęły w Bełżcu.

Na chwilę przed śmiercią

Z fotografii na Tablicach Życia patrzy na nas Gizela Rigelhaupt. Z czwórki jej dzieci w obozach ocalał tylko Jeno. Kuzyni, ojcowie i synowie – wspierali się jak mogli podczas obozowej gehenny. Wracali ze wschodnich rubieży, żeby nie zostawiać w niedostatku żon i córek. Wysyłane do obozów ciepłe swetry i czy góralski kożuszek to wzruszające pamiątki tej troski.

P3930052

- Na tym cmentarzu zginęła 32-letnia Rozalia Goldberg, słynąca w całym mieście z niebywałego intelektu i ogromnej biblioteki, którą podczas kryzysu ekonomicznego przerobiła na płatną wypożyczalnię książek swoich rodziców, aby ich odciążyć – kontynuowała przypominanie Karolina Panz. - Od dziecka była sparaliżowana i nie mogła znaleźć innej pracy. Śmierć sparaliżowanej 77-letniej Salomei Hammerschlag, wdowy po kupcu Bernardzie, matki trójki dzieci, w tym adwokata Izraela, który w chwili, gdy ginęła, był w Armii Andersa, zapamiętali polscy sąsiedzi tego cmentarza. Zabrano ją z domu przy Sobieskiego i przywieziono na cmentarz. Na chwilę przed śmiercią krzyczała do swoich oprawców: Ja – człowiek! Ja – człowiek!...

Przybywając na kirkut, trudno było mieć nadzieję, że usłyszy się osobiste świadectwo, a jednak… Wśród gości znaleźli się ocalali z Zagłady. Imiona i nazwiska ich bliskich znajdują się teraz na Tablicach Pamięci.

 Żyjący świadkowie

- Juliusz Kleinberg – mój wujek, Sabina Goldfinger-Kleinbergowa, moja ciocia i Eryk Kleinberg, mój kuzyn - zginęli rozstrzelani pod drodze do dworca kolejowego w Nowym Targu, skąd mieli być wywiezieni do Bełżca – wymieniała Anna Janowska ze Stowarzyszenia Dzieci Holocaustu i Centrum Społeczności Żydowskiej w Krakowie. - Ich gehenna skończyła się wcześniej. To jedyne pocieszenie. Nie są upamiętnieni na  żadnych tablicach inni członkowie mojej rodziny, którzy zginęli w innych rejonach Polski i na Sybirze. Ja z mamą i siostrą przeżyłyśmy wojnę w ukryciu, wywiezione z Rabki tuż przed ostatnią masową egzekucją. Gdyby nie to, podzieliłybyśmy los moich dwóch babć i dziadka, którzy zginęli podczas egzekucji w Rabce w maju i czerwcu 1942 roku. Życie zawdzięczamy Sprawiedliwemu Wśród Narodów Świata, panu Marianowi Sikorskiemu, który wywiózł nas z Rabki i ukrył w małej wsi na Podkarpaciu tuż przed ostatnią masową egzekucją.

P3920932

Poruszającą historię miała do opowiedzenia prawnuczka Stanisławy Szwab z Witowa, a przed przyjęciem chrztu Pepki Langer, która zakochała się w góralskim muzykancie. Dla niego zmieniła wiarę.

- O jej rodzinie również nie słyszałam więcej, prócz tego, że wszyscy zginęli w czasie Zagłady – mówiła Anna Staszel z Czerwiennego. - Natomiast dzięki Karolinie Panz mogłam poznać jej historię. Wiem już, że była osobą wykształconą, mądrą, wyemancypowaną, znającą wiele języków. Prowadziła własny biznes. Natomiast jedna relacja mówi, że własne dziecko się jej wstydziło. Dlaczego? Bo była  przechrzczoną Żydówką. Jakie to były czasy, że moja prababcia musiała wstydzić tego, kim jest… Ja się absolutnie nie wstydzę i będę dbała, żeby moje również znały i pamiętały tę historię.

P3920948

 Już wtedy nie Pepka Langer, ale Stanisława Szwab, w czasie wojny, jako Żydówka, trafiła do więzienia. Gdy raz udało się wydostać - całą noc modliła się w kościele. Za drugim razem już niego nie wyszła. Data jej śmierci znana jest tylko dzięki skrupulatnym rejestrom racji żywnościowych wydawanych więźniom przez Niemców. Dla niej skończyły się 4. grudnia. Wiadomo, że leży na nowotarskim kirkucie, ale w którym miejscu – już nie wiadomo.

P3930165

Jedyny wizerunek prababci, pięknej kobiety w góralskiej chuście, Ania Staszel ma dziś tylko dzięki wizycie w Witowie dokumentalistów z Izraela. 

 Modlitwa pogrzebna

 Po przejmujących osobistych świadectwach przyszedł czas odczytania „El Male Rachamim” - żydowskiej modlitwy za duszę zmarłej osoby, zwykle odmawianej przy grobie podczas pogrzebu.

Wiele głosów, przy subtelnym dźwięku trąbki, połączyło się w odczytywaniu listy tych, wobec których dopiero teraz spełniał się pogrzebny rytuał. Na tablicach i nagrobkach dzieci umieszczały kamienie z imionami ofiar Holocaustu i symbolami judaizmu.

- Myślę, że dzisiaj w pewnym sensie dopełniliśmy tego, co kiedyś próbowała zrobić garstka ocalałych z Zagłady – ogłosił Dariusz Popiela. - Gdybyśmy chcieli czytać po kolei całą listę, nie robiąc wielogłosu, zajęłoby to ok. 110 minut. Serdecznie podziękować chciałem młodym ludziom, którzy od kwietnia ciężko tutaj pracowali. Dziękuję wolontariuszom projektu „Ludzie, nie liczby” – z Nowego Targu, Czarnego Dunajca, Grybowa, innych miejscowości.

P3930074

- Ja jeszcze chciałam dodać do tych imion i nazwisk dwie osoby, które jestem pewna, że byłyby tu z nami, uczestniczyłyby w projekcie – uzupełniła Karolina Panz. - Obie zmarły w zeszłym roku: Marek Fryźlewicz – wieloletni burmistrz Nowego Targu i Jacek Waksmundzki, nauczyciel historii z Liceum im. Goszczyńskiego. Myślę, że nam teraz towarzyszą z nieba. Darek prosił, żeby mu nie dziękować, ale nie da się tego uniknąć. Darku, to było jedno z moich największych marzeń, które bez ciebie nigdy nie byłoby zrealizowane – bez ciebie takiego, jakim jesteś: który potrafisz nas porywać swoją siłą, energią, zaangażowaniem, ogromną wrażliwością. Niejednokrotnie byłam świadkiem sytuacji, które każdego innego przyprawiłyby o zawał serca. Darku – jesteś mistrzem! Nie tylko sportowym. I jesteś naprawdę darem dla tego świata.  

- Robicie wielką robotę, świetną robotę – dziękował inicjatorowi dzieła upamiętnienia i jego wolontariuszom Jakub Rympel, wraz z Kate Forester reprezentujący Żydowską Inicjatywę dla Sprawiedliwych w Krakowie. - Jesteśmy Żydami, a jak każdy Żyd, jestem wiecznym tułaczem i uchodźcą. Za faraonów uchodziliśmy z Egiptu, potem z Izraela, potem z niemieckich formacji. Dlatego moi przodkowie mówili w jidysz – dialekcie języka niemieckiego. Potem osiedli w Czechach, w miejscowości Horovice. Trafiliśmy do Czarnego Dunajca. Tam urodził się dziadek Eljasz i całe jego rodzeństwo. Osoby na plakietce Fundacji „Ludzie, nie liczby”, w góralskich strojach, to właśnie rodzina mojego dziadka. Mój ojciec też był uchodźcą – choć uciekł tylko do Warszawy. Był traktowany jak każdy Żyd – uchodźca i roznosiciel tyfusu. Przeżył dzięki Sprawiedliwym. Dostałem od państwa Lemów, konkretnie od pana Tomasza, syna Stanisława Lema, na rzecz Sprawiedliwych, portret pisarza z 2005 roku, czyli wykonany tuż przed śmiercią, własnoręcznie podpisany. Ponieważ pan Lem nie lubił się fotografować, jest to rzecz cenna i rzadka. Jestem przekonanym że Darek zrobi z tego dobry użytek. Mam też dla was kamyczek przywieziony z Izraela, spod murów starej Jerozolimy.  

P3930092

Upamiętnienie, które dokonało się i jeszcze będzie się dokonywać na nowotarskim kirkucie, oczywiście nie byłoby możliwe bez setek darczyńców z Polski ze świata, co roku wspierających to  nawet drobnymi wpłatami. Koszt akurat tego przedsięwzięcia wyniósł bowiem ok. 120 tysięcy zł. 

Tamta i ta młodzież

- Mam nadzieję, że to odczytanie da impuls dla wolontariuszy, dla młodzieży z Nowego Targu – nie omieszkał zaznaczyć mistrz kajakarstwa. - Pragnę podziękować mundurowemu Liceum. Proszę sobie wyobrazić – ta grupa młodzieży, dwa razy po ok. 100 osób pracowała tutaj. A przed oczami miałem taki obraz: 79 lat temu na tym cmentarzu również była młodzież: junacy z Baudienstu, czyli służby budowlanej, przymuszeni do kopania tutaj zbiorowych grobów. Po 79 latach ich rówieśnicy, z orzełkami, z flagami na ramionach, dzielnie tutaj walczyli z liśćmi, z drzewami – bo mieliśmy kilka poważnych „halnych”. Wierzę, że ten pomnik to dopiero początek dla „Ludzie, nie liczby” – Podhale, dla wolontariuszy z Nowego Targu - po to, by pamięć tutaj powróciła, by trwała, była pielęgnowana. Za rok – 80-ta rocznica akcji „Reinhardt” w całej Małopolsce, w całym Generalnym Gubernatorstwie. Już teraz bardzo serdecznie zapraszam – 30. sierpnia, już przy pomniku upamiętniającym z imienia i nazwiska ofiary Zagłady, spotkamy się z co najmniej kilkunastoma potomkami rodzin.

P3920839

Kwiaty i znicze składali przed pomnikiem składali przedstawiciele Ambasady Izraela w Polsce, żydowskich rodzin z Krakowa i inne delegacje. Wśród uczestników upamiętnienia byli górale i studenci etnografii. Po niedzielnej uroczystości kirkut powinien już być otwarty. Każdy, kto przeczyta listy obejmujące całe rodziny, zrozumie, czemu Żydzi sami nie dbają o takie miejsca.    

- Robimy to dla zmarłych – zaznaczył Dariusz Popiela. - A jest taka micwa w judaizmie, która mówi, że jeśli robimy coś dla zmarłych – jest to jeden z ważnych, dobrych uczynków, które człowiek żyjący na ziemi może zrobić, bo znikąd nie usłyszy podziękowań.

Fot. Anna Szopińska

{gallery}ania/kirkut/pomnik_odsłonięcie_21{/gallery}

Galeria Małgorzaty Basiuk:

{gallery}ania/kirkut/pomnik_odsłonięcie_21/Galeria_Małgorzaty_Basiuk{/gallery}