P3930988POWIAT NOWOTARSKI. Tylko w miniony weekend na reaktywowanym oddziale covidowym Podhalańskiego Szpitala zmarło 5 osób. Ponownie uruchomiony segment był pełen zaraz po otwarciu. Powiatowa Stacja Sanepid notuje teraz średnią dzienną liczbę potwierdzonych testem zakażeń na poziomie czterdziestu kilku osób. 

Tych kilka zgonów było związanych z dużą niewydolnością oddechową skutkiem koronawirusowej infekcji. Trzech pacjentów leży pod respiratorami.

- Covid właśnie tym się charakteryzuje, że pogarsza stan pacjenta, a wówczas te inne dolegliwości i niewydolności tak się zaostrzają, że w krótkim czasie doprowadzają do śmierci – mówi Marek Wierzba, dyrektor Podhalańskiego Szpitala Specjalistycznego.

W podobnych sytuacjach dywagacje, czy Covid był czy nie był przyczyną tragedii, tracą większy sens. Pandemiczna rzeczywistość znowuż zaczyna przechodzić w niebezpieczną fazę.

- Coraz większą obserwujemy ilość zakażeń na naszym terenie – potwierdza dr n. med. Aleksandra Chowaniec-Sibiga, zastępczyni dyrektora PSS ds. medycznych. - Jest to lawinowo rosnąca ilość pacjentów przyjmowanych przez SOR w stanie ciężkim. Przebieg infekcji jest teraz szybki – chorzy bardzo szybko dekompensują się oddechowo, bardzo szybko ich stan się pogarsza. Dlatego trzeba  było oddział na nowo uruchomić.

O ponownym otwarciu przesądził fakt, że zdążyły się już wypełnić oddziały covidowe w sąsiednich szpitalach. Nowotarski ruszył ponownie 11. listopada.

- I tego 11. listopada na oddział zostały od razu przyjęte 22 osoby – informuje dr Sibiga. - W kolejnej dobie został już całkowicie wypełniony, a jest 30-łóżkowy. Teraz podjęliśmy więc decyzję o powiększeniu go o kolejnych 10 łóżek. Będziemy na te łóżka przyjmować osoby oczekujące na SOR-ze, bo nie ma dla nich miejsca w terenie. Wymaga to tylko dopersonalizowania oddziału i najzwyczajniej w świecie znalezienia miejsca na łóżka, które trzeba gdzieś dostawić. Nie jest to proste w sytuacji, kiedy Szpital funkcjonuje na pełnych obrotach.

Tym razem oddział covidowy powstał kosztem jednego piętra Zakładu Opiekuńczo-Leczniczego. Pacjenci częściowo zostali wypisani do domów, a częściowo – skomasowani w drugiej części Zakładu. Jest to miejsce, gdzie zaczynała się w Szpitalu walka z Covidem. Jest tam przygotowana śluza i oby 40 już dostępnych łóżek wystarczyło dla cięższych przypadków.

- Poza oddziałem covidowym mamy też pacjentów „dodatnich” na innych oddziałach – na ortopedii, na ginekologii i położnictwie oraz kolejnych – dodaje pani wicedyrektor.

Zdecydowana większość hospitalizowanych z powodu ciężkiego przebiegu, to osoby nie zaszczepione, choć zdarzają się ciężkie postacie infekcji również wśród zaszczepionych. Covidowi pacjenci są w wieku od 40 do 90 lat. Głównie z naszego terenu, lecz przebywa w Podhalańskim Szpitalu np. pacjent z Nowego Sącza. O umieszczeniu w konkretnej placówce decyduje koordynator wojewódzki.

P3930992

Dyrekcja Szpitala z niepokojem obserwuje statystyki i na ewentualny wzrost ilości ciężkich przypadków też musi być przygotowana.  

- Jeżeli okazałoby się, że ilość zakażeń i ilość pacjentów wymagających hospitalizacji wzrasta, to będziemy zmuszeni do utworzenia kolejnego oddziału – zapowiada dyrektor Wierzba. - Mówimy tutaj o 25 – 30 łóżkach.  Decyzji o tym, gdzie on by się mieścił, jeszcze nie podjęliśmy, Rozważamy różne warianty – takie, aby było to z jak najmniejszą szkodą dla innych pacjentów, też wymagających hospitalizacji i pomocy.

Konieczność znalezienia przestrzeni na oddział covidowy podczas trzeciej fali spowodowała już całkowite zawieszenie działalności m.in. oddziału leczenia uzależnień, żeby przemieścić tam pacjentów z II piętra Zakładu Opiekuńczo-Leczniczego.

- Teraz takie rozwiązanie będzie bardzo trudno wdrożyć, gdyż mamy bardzo duży odsetek pacjentów z sądowymi nakazami leczenia – uprzedza dyrektor. - Odkręcanie tej procedury jest niezwykle trudne i skomplikowane. Niewykluczone, że będziemy szukać innych możliwości, np. ścieśnienia pacjentów na oddziałach zabiegowych, a zwolnioną przestrzeń wykorzystywać dla pacjentów z Covidem. Ale to już jest ostateczność. Tym bardziej, że mamy za mało personelu, a by w sposób niezakłócony realizować przyjęcia planowe i zabiegi.  

Chodzi zwłaszcza o zintensyfikowaną operatywę na chirurgii czy ortopedii. Większe jest więc prawdopodobieństwo zawieszenia wtedy funkcjonowania któregoś oddziału. Tym bardziej, że anestezjolodzy będą potrzebni do prowadzenia pacjentów pod respiratorami. Ale oby ten czarny scenariusz się nie spełnił.

Fot. Anna Szopińska