Kibice hokeistów Podhala przeżywają w tym sezonie klasyczne de ja vu, związane z występami zespołu w rozgrywkach Polskiej Hokej Ligi. „Szarotki” znów są „czerwoną latarnią”, a perspektywy że miałoby się to zmienić są bardzo mgliste.
W zeszłym sezonie kibice jeszcze stronili od krytyki. Starali się zachować umiar w ocenie poczynań zawodników. Wierzyli w to co im obiecano: że to tylko sezon przejściowy, sezon na budowę fundamentów pod lepszą przyszłość.
Teraz to radykalnie się zmieniło i na podopiecznych trenerów Juraja Faitha i Marcela Skokana sypią się kibicowskie gromy. Fani „Szarotek” – szczególnie Ci co pamiętają złote czasy nowotarskiego hokeja – mają dosyć upokorzenia. Na forach internetowych dostrzec można kumulację „złych emocji”.
Pytanie tylko czy w ogóle były podstawy ku temu by sądzić, że ten sezon będzie inny – w rozumieniu lepszy – niż ubiegły. Patrząc na to co działo się od momentu zakończenia rozgrywek 2021/2022, wszystko zmierzało w przeciwnym wręcz kierunku.
Nabierające na sile wewnętrzne spory między tymi co stoją (stali) u władzy, sposób w jaki pogoniono trenera Andrieja Gusowa i polityka transferowa na zasadzie pospolitego ruszenia w sierpniu, na miesiąc przed startem rozgrywek, dawała jasny obraz tego, że przed nami kolejny (trzeci z rzędu) sezon na przetrwanie, któremu towarzyszyć będzie hasło: „cieszmy się, że w ogóle gramy”.
Potencjał tego zespołu jest taki jaki jest. Wystarczy szybka analiza CV zagranicznych zawodników by zrozumieć, że naiwnym było myślenie, że będą brylować w statystykach Polskiej Hokej Ligi. To już nie te czasy kiedy byle Czech czy Słowak w polskiej lidze uchodził za gwiazdę.
Trudno zarzucić zawodnikom brak zaangażowania. Szczególnie tym, którzy wychowali się w tym klubie. Najlepszym tego przykładem może być Patryk Wsół, który po każdym ligowym meczu zużywa kilogramy lodu na obite od blokowania strzałów nogi. Zresztą w jednym ze spotkań docenili to kibice, nagradzając Patryka gromkim brawami, gdy ten niemal na czworaka zjeżdżał z tafli.
Sam heroizm to jednak mało by w sporcie osiągać sukcesy.
Po „głowie” za wypowiedzi pomeczowe obrywa też trener Marcel Skokan, którego rezygnacji domaga się coraz więcej kibiców. Pamiętajmy tylko że „tak krawiec kraje, jak mu materii staje”. Zaryzykuję stwierdzenie, że ktokolwiek na ten moment nie stał by w boksie zawodników Podhala, to nie odmieniłby gry zespołu.
Wypowiedzi trenera Skokana są „ wypisz wymaluj” jak wypowiedzi trenera Andrieja Gusowa sprzed roku, bo i wyniki są kopią. Ich odbiór jest jednak diametralnie inny, głównie z racji tego że za trenerem Skokanem nie stoi – tak jak w przypadku trenera Gusowa – miano legendy „Szarotek”.
Notabene, w tym miejscu niech uderzą się w pierś Ci – bo tacy też byli – którzy w zeszłym sezonie za słabe wyniki zespołu obwiniali wyłącznie trenera Gusowa, przyczyniając się w ten sposób mocno do jego zwolnienia.
Pamiętajmy też, że przed sezonem nowego szkoleniowca szukano pierw na własnym podwórku. Kandydatów było dwóch, ale Ci przeczuwając co się święci, grzecznie podziękowali i dziś zapewne tego nie żałują.
Co dalej? Sezon dogramy. Jakoś to będzie. Pewnie skończymy go w lutym Będzie więc dużo czasu by wyciągnąć wnioski i wreszcie podjąć radykalne kroki.
Przed 10 laty Podhale na rok wypadło z ekstraklasy. Dominowało wówczas przekonanie, że to koniec nowotarskiego hokeja. Dzisiaj z perspektywy czasu można stwierdzić, że wyszło to wszystkim na dobre.
Zaczęła się tak naprawdę budowa od podstaw. Uporządkowano sprawy organizacyjne, za którymi szła również konsekwentna i mądra polityka kadrowa. Efekty? „Szarotki” wróciły do polskiej hokejowej elity i z „chłopców do bicia” znów stały się wiodącą siłą.
Kluczowe jest jednak to by środowisko hokejowe w Nowym Targu zaczęło mówić jednym głosem. A tego brakuje od lat…
Maciej Zubek
Szkoda tylko że w artykule nie ma nic na temat rządzenia mini pana prezesika i jego podbiurkowców którzy skutecznie rozkładają podhalański hokej od kilku lat.