Na naszą skrzynkę mailową przyszedł list o czytelnika (dane do wiadomości redakcji), zaniepokojonego stanem powietrza w Nowym Targu i bierną postawą w tym temacie władz miejskich.
Treść listu.
Słuszne okazały się obawy środowisk ekologicznych, że przeniesienie stacji pomiaru czystości powietrza, były zabiegiem technicznym mającym na celu ukrycie przed opinią publiczną bardzo złego stanu, który zagraża zdrowiu nowotarżan. Przypomnijmy, że zmieniono lokalizację stacji pomiaru tuż po ukazaniu się raportu Alarmu Smogowego, z którego wynika, że w Nowy Targ stał się „Europejską Stolicą Smogu”. Mówiło się wówczas obrazowo, że burmistrz chcąc się pozbyć temperatury stłukł termometr. Tezę tę potwierdzają wyniki pomiaru stanu smogu w dawnej lokalizacji urządzenia pomiarowego i obecnej. Na sesji Rady Miasta wiceburmistrz Waldemar Wojtaszek nadzorujący pion ochrony środowiska z dumą oznajmił, że w budynku Szkoły Podstawowej za kilka tysięcy złotych zamontowano czujnik powietrza. Na tej podstawie nowotarżanie mogą już po kilku dniach funkcjonowania porównać pomiary smogu w miejscu dawnej lokalizacji certyfikowanej stacji pomiaru, z tym obecnym przy Hali Gorce. Wynik nie jest zaskoczeniem, bo stacja pokazuje zanieczyszczenie powietrza mniej więcej o połowę mniejsze. Różnica jest taka, że wyniki oficjalnej stacji pomiaru są ewidencjonowane przez Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska w ogólnopolskiej bazie, a wyniki szkolnego czujnika mają taką samą wartość co tekturowe buźki widniejące niegdyś przy wejściu do szkół. Rodzi się pytanie czy władzom miasta chodzi o poprawienie sobie humoru i ogólnopolskich statystyk, czy o faktyczne przeciwdziałanie największemu problemowi w mieście, który ma realny wpływ na jakość zdrowia i życia mieszkańców? Wobec tego retorycznego pytania nie dziwi fakt oporu burmistrza przed przeniesieniem stacji pomiaru w pierwotne miejsce, co pozwoli na zapewnienie ciągłości badań stanu powietrza.
Czytelnik
U Watychy wszystko jest na odwrót. Nawet stacje i czujniki