Nieco ponad 3 tygodnie zostało do drugiej w karierze walki Łukasza Brzeskiego w największej na świecie federacji sportów walki UFC. 11 marca w Las Vegas zmierzy się on z Amerykaninem Karlem Williamsem.
– Kończę 3 miesiąc przygotowań. Jak na razie wszystko przebiega zgodnie z planem. Zdrowie dopisuje. Oby tak dalej. Ostatnie dni były zdecydowanie najmocniejsze z całego okresu przygotowawczego. Zakończyłem je wizytą w klubie Ankos MMA Szczecin. Teraz już schodzę z obciążeń i skupię się tylko na pracy nad szybkością i dynamiką – podkreśla Brzeski, który pierwszą swoją walkę dla UFC stoczył w sierpniu.
Wówczas decyzją sędziów przegrał z reprezentantem Słowacji Martinem Budayem. Werdykt był mocno kontrowersyjny, bowiem większość tych, którzy śledzili ten pojedynek, jako zwycięzcę wskazywało Polaka.
– Nie chcę już do tego wracać. Nic to nie zmieni. Teraz po prostu nie chcę nic zostawiać w rękach sędziów – podkreśla Brzeski, sugerując tym samym że walkę z Williamsem planuje wygrać przed czasem.
Amerykanin, jeżeli chodzi o styl walki to zupełnie inny zawodnik niż Buday
– Przede wszystkim jest dużo lżejszy od Martina i przez to bardzo dynamiczny. Tak mówią trenerzy, bo ja sam z zasady staram się nie oglądać i analizować walk mojego przeciwnika. Tą robotę zostawiam moim trenerom. Spodziewamy się, że będzie próbował wejść w nogi i w ten sposób mnie obalić. Mamy na to swój pomysł, który szlifujemy w trakcie przygotowań. W sparingach wygląda to całkiem nieźle – uważa zawodnik NKSW Hoły Team, który do USA wylatuje 1 marca.