Reklama
NOWY TARG POGODA
ZAKOPANE POGODA
Generic selectors
Exact matches only
Search in title
Search in content
Post Type Selectors
Reklama

Marcin Zubek: To była szkoła życia. Sukces dedykuje mojej rodzinie

Dnia: środa 1 czerwca 2022, Autor: Maciej Zubek

Z wywodzącym się z Podhala szkoleniowcem rozmawiamy o pierwszym sezonie w roli asystenta trenera Widzewa Łódź, uwiecznionym awansem do ekstraklasy.

Gdyby ktoś równo rok temu powiedział, że za 12 miesięcy będziesz trenerem klubu z ekstraklasy to jakbyś zareagował?

– Na pewno byłbym zdziwiony i pewnie bym się uśmiechnął pod nosem. Zawsze twardo stąpam po ziemi, ale z drugiej strony po to poświęciłem swoje życie zawodowe piłce nożnej, żeby po tych szczeblach się piąć. To gdzie teraz jestem zawdzięczam w dużej mierze swojej determinacji, uczciwości i wierze w sens tego co robię od wielu lat, ale także ludziom których spotkałem na swojej drodze, a co najważniejsze, mojej rodzinie, a szczególnie mojej żonie, która zawsze mnie wspiera. Praca w takim klubie jak Widzew i ten sukces, który razem wspólnie osiągnęliśmy to – można powiedzieć – pierwsze tego „owoce”

W jednym momencie przeskoczyłeś kilka szczebli…

– To głownie zasługa trenera Janusza Niedźwiedzia, który mi zaufał i zaprosił do współpracy. Nie ukrywam, że bardzo mi pomógł, bo po rozstaniu z Podhalem miałem trudny okres, na który złożyło się wiele czynników. Byłem zły i zmotywowany. Potrzebowałem i bardzo chciałem nowego bodźca by dalej się rozwijać. Wtedy właśnie odebrałem telefon do trenera Niedźwiedzia.

Podpiszesz się pod określeniem że ten rok to była dla Ciebie „szkoła życia” ?

– Oboma rękoma! Szczególnie jeżeli weźmiemy pod uwagę sprawy rodzinne. Wyjazd z rodzinnego domu, rozłąka z żoną, dziećmi. Starałem się być przynajmniej raz w tygodniu w domu, żona z dziećmi też często gościła w Łodzi, ale to i tak nie to samo. W życiu zawsze jednak jest „coś za coś” i nie zawsze wszystko się udaje. Z punktu sportowego było prościej, trzeba było tylko przestawić się na nowe realia, byłem na nie gotowy, ale także odpłacić się trenerowi za zaufanie i utwierdzić go w przekonaniu, że dokonał słusznego wyboru, zapraszając mnie do współpracy.

Awans do ekstraklasy utwierdził Cię w przekonaniu, że to była słuszna decyzja?

– Bez względu jakby się ten sezon zakończył na pewno nigdy nie powiedziałbym że to była błędna decyzja. Oczywiście ten sukces jakim jest awans do ekstraklasy potęguje uczucie satysfakcji, ale ja wiedziałem gdzie trafiłem, do jakiego klubu, z jakimi tradycjami. Już samo to było dla mnie olbrzymim wyróżnieniem.

Miałeś problem z wejściem w „wielką piłkę”?

Nie, Ja od zawsze na to czekałem, do tego dążyłem, więc byłem na to gotowy. Od razu rzuciłem się w „wir” pracy. Z dnia na dzień czułem się pewniej. Wiedziałem po co tu jestem, jaka jest moja rola i po prostu starałem się ją wykonywać jak najlepiej potrafię. Oczywiście nie jesteś w stanie odciąć się całej tej otoczki, ale chodzi o to by umieć sobie z tym radzić, wtedy to tylko mocniej motywuje Cię do pracy, powoduje że doceniasz i szanujesz to, gdzie jesteś.

Sezon w wykonaniu Widzewa to istny rollercoaster ze szczęśliwym jego finałem…

– Zgadza się. To były szalenie trudne miesiące, ale cierpliwość, konsekwencja i mądra praca pozwoliła nam przetrwać kryzysowe momenty i finalnie cieszyć się z awansu.

Trudno było wymarzyć sobie lepsze zakończenie sezonu. Decydujący mecz na własnym stadionie w obecności ponad 20 tysięcy kibiców…

– Takie momenty zostaną w sercu i pamięci do końca życia, bez względu na to co wydarzy się w przyszłości.

Presja kibiców to jest jedna z najtrudniejszych rzeczy jaką stykasz się, pracując w tak renomowanym klubie?

– Z jednej strony tak z drugiej nie. Wiedziałem dokąd trafiam, ile ludzi chodzi na mecze Widzewa, ilu wykupuje karnety i jaką role w funkcjonowaniu klubu odgrywają właśnie kibice. To robi wrażenie. Na mojej osobie presja jest mniejsza, dużo większa na pierwszym trenerze. Najważniejsza jednak jest zawsze praca z zespołem. My jako sztab na tym się koncentrowaliśmy, do samego końca to było kluczowe. Uważam że, udało się nam złapać dobre relacje z kibicami. Pomogły w tym dobre wyniki i styl w jakim je osiągaliśmy. W trudnych momentach które były, też mogliśmy liczyć na ich wsparcie. Na pewno kibice mają swój wkład w ten sukces.

Jesteś innym trenerem niż byłeś rok temu?

– Zdecydowanie tak. Pod wieloma względami się rozwinąłem. Dzisiaj zwracam uwagę na wiele więcej rzeczy niż jeszcze rok temu, choćby w kwestii związanej z procesem treningowym, zarządzaniem zespołem ale i również w sferze mentalnej, w tym klubie ten aspekt jest bardzo istotny. Dziś wiem że w przeszłości mogłem kilka rzeczy zrobić inaczej, które na pewno pomogły by i mnie, i drużynie osiągać lepsze wyniki. Sztuką jest jednak umieć wyciągać wnioski i ja staram się to robić, to świadczy o tym że się rozwijam a to jest najważniejsze.

Trudniej czy łatwiej pracuje się z profesjonalistami?

– Trudne pytanie, bo można by było bardzo rozwinąć ten temat. Generalnie w pracy z ludźmi, kluczowe jest to, żeby w Ciebie uwierzyli, w twoją autentyczność, w twój pomysł, uwierzyli w to, że dzięki pracy z Tobą mogą być lepszymi zawodnikami.

Co dokładnie leży w gestii Twoich obowiązków?

– Przede wszystkim wsparcie pierwszego trenera w wszystkim tym co związane jest z procesem treningowym, z planowaniem, organizacją oraz prowadzeniem jednostek treningowych. Do tego dochodzą kwestie związane z dniem meczowym, stałe fragmenty gry, przygotowanie odprawy przedmeczowej to tak w dużym skrócie. Takim dodatkowym aspektem mojej pracy było to że odpowiadałem za współpracę bezpośrednio z trenerem II zespołu Widzewa Łódź, wiązało się to głównie z tym, że koordynowałem proces przejścia młodych zawodników pomiędzy II a I zespołem.

Jak wygląda Twój „dzień w biurze”?

– Każdego dnia, mniej więcej 3 godziny przed treningiem spotykamy się ze sztabem szkoleniowym, dokładną godzinę zawsze ustala pierwszy trener. Dopracowujemy przebieg konkretnej jednostki treningowej, biorąc pod uwagę określone raporty, jest tego sporo, oraz rozdzielamy swoje obowiązki. Po zakończeniu treningu analizujemy daną jednostkę, często zdarza się również, że trening jest nagrywany np. z drona, wtedy moim obowiązkiem jest szybka jego analiza i przedstawienie jej pierwszemu trenerowi. Średnio spędzamy w klubie od 8 do 10 godzin. Oczywiście w okresie przygotowawczym znacznie dłużej, wtedy pracy jest dużo więcej. Generalnie ważne jest też żeby znaleźć czas na odpoczynek i regeneracje, bo tylko „świeży” umysł pozwala podejmować słuszne decyzje i wtedy prawdopodobieństwo że popełnisz błędy jest dużo mniejsze, Dlatego tak ważne jest to by ta praca była dobrze zaplanowana, by na wszystko znalazło się miejsce, tak staramy się organizować naszą pracę.

Mieszkając w Łodzi, zerkasz na wyniki drużyn podhalańskich?

– Oczywiście. Szczególnie tych w których pracowałem. Śmiało mogę powiedzieć, że jestem na bieżąco.

Rozmawiał Maciej Zubek

Fot. widzew.com

No Comment.

Reklama

Partnerzy