Wójt Gminy Ochotnica Dolna – Tadeusz Królczyk, w przedmowie do książki pisał, że ta tragedia jest traumą dla mieszkańców Ochotnicy Dolnej i Tylmanowej, także fundamentem tożsamości. Pacyfikacja Ochotnicy Dolnej i Tylmanowej w przeddzień wigilii 1944 roku na trwałe wpisała się w historię regionu. Nic tak głęboko nie odcisnęło swego piętna w lokalnej pamięci, jak ta tragedia. Książka jest próbą opisania tych wydarzeń, ich sprawców i ofiar. Oprócz opisu historycznego znajdziemy w niej bogaty materiał źródłowy, w tym relacje i zeznania naocznych świadków.
Dawid Golik, autor tegoż opracowania, zaczynając od rozdziału „Bandycka Ochotnica”, wprowadza dokładnie w okolice obu Ochotnic – Górnej i Dolnej, i Tylmanowej. Latem 1943 roku na ich terenie swoje obozy założyły pierwsze oddziały partyzanckie Armii Krajowej dowodzone przez por. Władysława Szczypkę „Lecha”, później ppor. Jana Stachurę „Adama”. Jesienią dowództwo objął por. Krystyn Więckowski ”Zawisza”, a oddział zaistniał pod nowym kryptonimem ”Wilk”. Południowo-zachodnie zbocza Gorca stały bazą dla oddziałów partyzanckich. Wspomnieć też należy o roli jaką pełniło schronisko na Lubaniu prowadzone przez kpt. Ernesta Durkalca „Sława”, pełniąc niejako funkcję skrzynki kontaktowej dla całej miejscowej konspiracji.
Niemcy szybko zorientowali się we wzmożonej aktywności partyzantów w tym regionie wzmacniając obsadę posterunku policji w Ochotnicy Dolnej, organizowali obławy na członków oddziału por. Więckowskiego „Zawiszę”, a teren wokół Ochotnicy uznany został przez nich za szczególnie zagrożony działalnością partyzancką. Skończyło się to dla nich samych fatalnie, bo partyzanci rozbili posterunek, który już nie został odtworzony. Od zimy 1944 roku sama wieś i jej okolice stały się bazą dla partyzanckiej działalności ludzi Juliana Zapały „Lamparta”, grupy Giełdczyńskich i innych, z czasem przekształconą w IV batalion 1. pułku strzelców podhalańskich AK. W okolicy obu Ochotnic zaczęli się gromadzić także partyzanci sowieccy zgrupowania ppłk. Iwana Zołotara i mjr. Afanasija Gładylina.
Niemcy nie potrafili zaprowadzić porządku na terenie obu wsi, na nic zdały się ich próby rozbicia oddziałów partyzanckich, w końcu zdecydowali o wysłaniu oddziału specjalnego SS Matingena, była to jednostka wychowawcza dla członków Waffen-SS i policji przebywających w areszcie na terenie więzienia Montelupich w Krakowie, inaczej mówiąc była to kompania karna. Dawid Golik poświęcił tej jednostce osobny rozdział. Przypomnę, że wcześniej na łamach rocznika „Prace Pienińskie” omówił jej działania przeciw partyzantom.
Podstawową częścią książki jest opis przebiegu „krwawej wigilii”, relacja jest wstrząsająca. Do rangi jej symbolu urosła śmierć matki Marii Kawalec i jej niespełna rocznej córki trzymanej na rękach, wyskakującej z płonącego domu i zastrzelonych przez esesmanów. Zamarznięte zwłoki matki z dzieckiem następnego dnia, nie rozdzielając, pochowano na miejscowym cmentarzu. Stały się inspiracją rzeźbiarską artysty na pomniku ofiar tej pacyfikacji.
Kolejne dwa rozdziały poświęcił autor przedstawieniu dalszej działalności oddziału SS z Krościenka i powojennych losach sprawców. Ostatnią – w styczniu 1945 roku – represyjną akcją oddziału było starcie w rejonie Rogoźnika i Starego Bystrego na Podhalu.
Tuż przed opuszczeniem kompanii karnej z Krościenka trzech esesmanów zdezerterowało i próbowało ratować się przed odpowiedzialnością za popełnione zbrodnie. Postanowili przyłączyć się do partyzantów i za pośrednictwem placówki AK w Szczawnicy trafili do kwatery 11 kompanii batalionu „Lamparta”, wśród nich był funkcjonariusz Gestapo SS-Scharführer Adolf Krupanek, całą trójkę rozstrzelano.
Esesmani ostatecznie opuścili Krościenko 22 stycznia 1945 r., wycofując się staczali po drodze walki z jednostkami Armii Czerwonej. Grupie około 35 esesmanów udało się przejść na teren Moraw, gdzie trafili do formującej się jednostki walczącej z partyzantami. Resztki jej w końcowym okresie broniły przedpola Brna, tam rozbite doczekały końca wojny. Dowódca karnej kompanii Albrecht Matingen, pochodzący z Malešovic w Czechosłowacji, gdzie urodził się jako Albrecht Matuschka, najpierw został internowany w amerykańskim obozie w Zuffenhausen, po wyjściu nie powrócił do rodzinnej miejscowości obawiając się dochodzenia, korzystając ze znajomości przedostał się do zachodnich Niemiec, zamieszkał w Rothenburgu na Bawarii, gdzie prowadził działalność gospodarczą, udzielał się w organizacjach kombatanckich.
O próbach zwerbowania go do współpracy przez komunistyczne organa specjalne w Polsce warto przeczytać w książce, ale nie tylko przez nasze służby, takie rozmowy prowadziła także ambasada radziecka w Berlinie. To, że miano do czynienia ze zbrodniarzem wojennym, jak widzimy nie miało znaczenia.
Albrecht Matingen nigdy nie został osądzony za zbrodnie popełnione na terenie Generalnego Gubernatorstwa, zmarł w październiku 1974 roku.
Dawid Golik w swoim opracowaniu przytoczył wyniki dochodzenia w sprawie działalności kompanii Matingena przez Centralę Krajowej Administracji Sądowniczej w Ludwigsburgu. Żadnego z esesmanów nie udało się postawić przed sądem, niemniej ustalono personalia niektórych członków kompanii, które podane zostały w książce.
Książka kończy się godnym uwagi aneksem zawierającym świadectwa zbrodni, protokoły przesłuchań świadków oraz wspomnienia i relacje związane z „krwawą wigilią”.
Autorowi i wydawcy należą się słowa uznania za jej wydanie. Z całą pewnością opracowanie nie wyczerpuje materiału źródłowego, który może przyczynić się do kontynuacji badań w przyszłości.
Ryszard M. Remiszewski
Dawid Golik: Krwawa wigilia : Sprawcy – ofiary – relacje, Ochotnica Dolna 2022, ss. 164
Nowe spojrzenie na hisorię Krwawej wigili z terenu Ochotnicy i Tlmanowej z nowym spojrzeniem przedstawiona przez nie zawodnego Redaktora Prac Pienińskich R.M.Remiszewskiego, każe spojrzeć na stare po nowemu. Pozdrawiam Sławek