
Po serii meczów bez porażki, piłkarze Lubania Maniowy w rozgrywkach małopolskiej 4. ligi przegrali drugi mecz z rzędu. Tym razem na własnym stadionie przegrali 1:2 z Beskidem Andrychów tracąc drugiego gola w ostatniej akcji meczu.
Lubań Maniowy – Beskid Andrychów 1:2 (0:1)
0:1 Kołodziej 20, 1:1 Zaika 75 z karnego, 1:2 Kasiński 90+3
Lubań: Lipka – Franczak (60 Barnowski), Bryja (55 Kasperczyk), Jandura (72 Cerhniauski), Duda, Firek, Wajsak, Potoniec (68 Magdziarczyk), Zaika, Misiura (55 Hutyria), Chlipała.
Beskid: Zaremba – Mizera, Malarz, Kaczmarczyk, Budka (81 Zieliński), Kołodziej, Matysek (88 Kramarz), Koczur, Kapera, Kasiński, Wróblewski.
Sędziował: Sławomir Nachel z Chrzanowa.
Do przerwy goście prowadzili 1:0 po golu z 20. minuty. Po zamieszaniu z rzutu wolnego przed bramką Lubania powstało zamieszanie, w którym do piłki dopadł Kołdziej i mocnym strzałem tuż pod poprzeczkę nie dał szans Lipce. Na wyrównanie Lubania czekaliśmy do 75. minuty. Po faulu na Kasperczyku z rzutu karnego wyrównał Zaika. Kiedy wydawało się, że mecz zakończy się remisem, w 3. minucie doliczonego czasu gry wygraną gościom dał po kontrataku Kasiński, który przejął prostopadłe podanie z głębi pola i wygrał pojedynek sam na sam z Lipką.
– Bardzo pechowa porażka, biorąc pod uwagę okoliczności straty gola w ostatniej sekundzie. Arbiter już nawet nie wznowił gry ze środka boiska. Po tym jak wyrównaliśmy stan meczu na 1:1, dążyliśmy cały czas do tego aby przechylić szalę zwycięstwa. Zostaliśmy skarceniu kontratakiem i musimy przełknąć tę gorzką pigułkę, dobrze przepracować kolejny tydzień i odrobić straty w następnej kolejce – ocenił trener Lubania Wojciech Tajduś.