
Gdy 1 września 1939 r. wybucha II wojna światowa, lasy pokrywają 22% Polski. Kraj ma co prawda inne granice, a największe puszcze Wileńszczyzny, Polesia i Karpat 17 września zajmuje Armia Czerwona. Sowieci wysyłają pierwszym transportem polskich leśników na Sybir, Niemcy jedynie degradują. Obcy zwierzchnicy na czele administracji leśnej kierują się zasadą, by ciąć jak najwięcej.
– Okupanci zachowują się trochę jak w zamorskich koloniach. Z jednej strony deklarują, że Polski już nie ma, w częściach zostaje włączona do III Rzeszy i ZSRR, ale z drugiej prowadzą intensywną eksploatację, bo nie wiadomo jak długo będzie im sprzyjała fortuna – obrazowo wyjaśnia Józef Kubica, p.o. dyrektor generalny Lasów Państwowych.
Drewno jest paliwem dla machiny wojennej. W wydaniu niemieckim bardzo dosłownie – to za okupacji upowszechniają się samochodowe silniki na holzgas (gaz drzewny), uzyskiwany w dołączanych do pojazdów generatorach. W samym dystrykcie warszawskim Niemcy wycinają ok. ośmiokrotnie więcej drewna niż pozwalały na to przedwojenne plany.
Tak jak podczas każdego konfliktu i upadku władzy do niszczenia lasów przykłada ręce ludność cywilna. Wojenna nędza narusza hamulce moralne, ale nie bez znaczenia jest sytuacja wywołana przez wojnę. Kryzys ekonomiczny spotęgowały drakońskie kontyngenty, reglamentacja i przerwane łańcuchy dostaw. Trudno w takich warunkach marznąć. Szczególnie pierwszej okupacyjnej zimy, gdy temperatura spadła do rekordowych -40 st. C. Mieszkańcy przedwojennej Polski ruszyli po opał.
W jednym z nadleśnictw na prawym brzegu Wisły pisano wówczas o „tysiącach kradzieży leśnych” i „wytrzebionych do cna drzewostanach”. W tym dziele zniszczenia największą rolę odegrali mieszkańcy robotniczych osiedli, położonych przy cegielniach w Markach, Pustelniku itp.
– Trzeba mieć też świadomość, że podkradając opał z lasów, Polacy nie mieli wyjścia i mogli robić to z przekonaniem, że to czyn na szkodę Niemców – interpretuje obecny zwierzchnik Lasów Państwowych.
O okolicach Warszawy wspominamy nie bez powodu, bo tutaj w 1944 r., a potem w zimowej ofensywie 1945 r. toczyły się wyjątkowo zażarte walki. Jak wyglądają podwarszawskie lasy na koniec wojny? Posłużmy się sprawozdaniem z kwietnia 1945 roku: Lasy Nadleśnictwa Nieporęt [rejon na północny-wschód od stolicy, przyp. red.], wskutek walk trwających przez pół roku i przebiegającego przez nie frontu, są w 50% zniszczone. Całe drzewostany zostały wycięte, pozostawiono w lesie blisko metrowej wysokości pnie i wierzchy ściętych drzew. Z reszty drzew porobiono bunkry i zasieki. Poza tym lasy te są na ¾ powierzchni zaminowane i wskutek tego niedostępne. Taki stan lasów, o ile nie nastąpi uprzątnięcie ich w najbliższym czasie, grozi inwazją owadów szkodliwych i wielkim niebezpieczeństwem pożarów leśnych. Gaszenie pożarów w warunkach, kiedy las jest zaminowany i w lesie tym leży mnóstwo amunicji rozrzuconej, jest nie do pomyślenia.
W tym samym czasie w sąsiednim Nadleśnictwie Drewnica leśnicy szacują rosnące na pniu zasoby drzewne. I wychodzi im, że to… niespełna 10% stanu z lat 30! To tak, jakby w lesie zostało tylko co dziesiąte drzewo!
Ale to jeszcze nie koniec. Wokół Warszawy i wzdłuż linii Wisły stacjonuje mnóstwo wojska. Żołnierze postępują w myśl zasady, że nie czas żałować róż kiedy płoną lasy. Armia ze wschodu drewnem się grzeje, buduje mosty i… przepija: Drewno pobrane niechybnie przez wojsko z lasu państwowego znajduje nabywców, jako opał, pośród okolicznych spekulantów, produkujących masowo nielegalnie bimber – tak w 1945 r. sprawozdaje nadleśniczy z podwarszawskiej Jabłonny.
– Wojenna sytuacja lasów niespecjalnie utrwala się w pamięci. I nic dziwnego. Ludność naszego kraju ucierpiała tak bardzo, zniszczone zostały całe miasta, fundamentalne dzieła kultury. Te zniszczenia przysłoniły straty przyrodnicze – wyjaśnia Michał Gzowski, rzecznik Lasów Państwowych.
W 1946 r. przeprowadzona została ogólnopolska akcja szacowania strat wojennych w polskich lasach. Przeprowadzono ją na ok. 85% terenu kraju. Na skutek nadmiernej eksploatacji drzewostanów, degradacji gleb leśnych, zaniedbań sanitarnych itd. straty zostały wycenione na ok. 2,4 mld dolarów amerykańskich. Szkody pośrednie ówczesne Biuro Odszkodowań Wojennych oszacowało na około 2 mld dolarów. Łącznie więc, uwzględniając w tym również straty na ziemiach odzyskanych, wielkość szkód w polskich lasach sięgała około 5 mld dolarów!
– Nikt nigdy tej kwoty nie zobaczył. A zniszczenia trzeba było naprawić. Koszty ponieśli Polacy i Lasy Państwowe – mówi Gzowski.
Ustalenia, które odbyły się ponad głowami Polaków zmieniły granice naszego kraju. Nowa Polska była pokryta lasami w 20,8%.
– Owszem utracone puszcze na wschodzie zrekompensowały nam lasy w lubuskim, na Mazurach i Pomorzu. Ale nie zapominajmy, że za te tereny zapłaciliśmy Sowietom kontrybucję w węglu, za tonę którego płacili śmieszne 1,2 dolara – mówi szef Lasów Państwowych. – Urodziłem się i kilkadziesiąt lat przepracowałem na Górnym Śląsku. Tam dobrze o tym pamiętamy, jak i o tym, że Sowieci rabując wyposażenie zakładów przemysłowych, ogołocili też tartaki i zakłady drzewne.
Przez kolejne dekady powojenne trwała wielka akcja przywracania lasu. Bywały lata, że w skali kraju obsadzano 500 km2. To półtora razy więcej niż zajmuje obecny Kampinoski Park Narodowy, (wtedy jeszcze zarządzany przez nadleśnictwo Lasów Państwowych). Drzewa trzeba sadzić w pośpiechu. Ogołocone .
Dziś Polska jest pokryta lasami w 29,2%. Ich powierzchnię udało się powiększyć o ok. połowę stanu wyjściowego z czasów zakończenia wojny. Ale wzrosła nie tylko powierzchnia pokryta drzewostanem, wtedy silnie przerzedzonym i młodym. Od zakończenia wojny polskie lasy są starsze i jest w nich więcej drzew. Tę ogromną zmianę opisuje parametr określany jako zasobność – to ilość metrów sześciennych drewna na jednostce powierzchni. W 1946 r. w Lasach Państwowych było to 129 m3/ha. Obecnie zbliża się do 300 m3/ha. Przyjmując, że jedno leśne drzewo zawiera w sobie 0,33 m3 drewna, to w 1946 r. na każdego z mieszkańców naszego kraju wypadało ich 88. Dziś, choć liczba ludności wzrosła, jest to 162. Każde z tych drzew to stale zwiększający pojemność akumulator CO2.
Od zakończenia II wojny światowej w lasach w zarządzie Lasów Państwowych nieprzerwanie prowadzi się gospodarkę leśną.
Jedne drzewa się ścina, a w ich miejsce sadzi kolejne. Las trwa. Jak to się dzieje mimo tego, że drewno jest stale użytkowane?
– Odpowiedź jest bardzo prosta. Pozyskując drewno, wystarczy nie przekraczać tej ilości, która przyrasta. My dzisiaj użytkujemy 2/3 rocznego przyrostu. Jego trzecia część zostaje w lesie i powiększa zasoby. Dla przyszłych pokoleń – wyjaśnia Dyrektor Kubica.
Polscy leśnicy zapłacili ogromną daninę krwi na frontach II wojny światowej, a przede wszystkim angażując się w podziemny ruch oporu. Symbolem tej ofiary jest postać Adama Loreta, pierwszego dyrektora Lasów Państwowych. Aresztowany przez Sowietów wkrótce po ich wkroczeniu do Polski, został zgładzony w niewyjaśnionych okolicznościach.