Koncepcja wspólnego budowania wizerunku miasta przebija w przekazie, które kieruje do mieszkańców Nowego Targu jeden z trzech kandydatów na fotel burmistrza ponad 30-tysięcznej społeczności. Bartłomiej Garbacz nie szafuje deklaracjami, które w przyszłości mogłyby być poczytane jako kiełbasa wyborcza.
Bartłomiej Garbacz – Od pięciu lat pracuję jako radny, a będąc urzędnikiem w starostwie powiatowym miałem okazję nieraz udowodnić, że można rozwiązać nawet trudne problemy; ja nie uciekam od trudnych spraw, wręcz przeciwnie, mierząc się z nimi, odbieram je jako wyzwanie. Pytanie tylko jak do nich podejść, czy próbować je ominąć, czy je rozwiązać. Omijanie nic nie da, bo problemy zostają; trzeba je rozwiązywać mądrze, w miarę szybko i skutecznie.
JS – Jak Pan ocenia dwie minione kadencje urzędującego burmistrza?
BG – Ja nie poczuwam się do takiej oceny, to rola nowotarskich wyborców, którzy na własnej skórze odczuwają, jakie są bolączki i jakie potrzeby. Chcę je poznać w szerokim spektrum społecznym, nie tylko z własnej perspektywy, co nie oznacza, że jako rodowity nowotarżanin nie mam swoich przemyśleń.
JS – Czy to zapowiedź wielkich zmian w przypadku wygrania wyborów?
BG – Nie przewiduję żadnej rewolucji, gdyż historycznie takowa zjada własne dzieci. Żyjemy w dość hermetycznym środowisku i pochopne działania mogłyby sprawić więcej krzywdy niż pożytku. Nie oznacza to jednak, że miejska kadra kierownicza powinna zostać prześwietlona pod kątem dotychczasowych działań i w tym kontekście jej dalszej przydatności. I pragnę zaznaczyć, że wśród tej kadry jest wiele wartościowych osób, z których rezygnacja byłaby niewybaczalnym błędem.
JS – Co zatem nowego proponuje Pan na miesiąc przed odwiedzinami urn wyborczych?
BG – Część mojego programu to nie są rzeczy nowe. Wiele spraw jest wciąż niezałatwionych, bądź procedowanych nieudolnie. Miasto to jak wielki klub sportowy, w których występuje wiele drużyn, od najmłodszych, uczniowskich, aż po seniorskich z wyższych klas rozgrywkowych, żeby o oldboyach nie zapomnieć. Burmistrz to prezes takiego klubu, który do dobrego funkcjonowania musi mieć zaplecze, środki finansowe i dobry sztab szkoleniowy, który umiejętnie prowadzi swoje zespoły. Jeżeli w którymś miejscu to szwankuje, trzeba zastanowić się, gdzie jest popełniony błąd. Może trzeba poprawić bazę, może trzeba dofinansować zasoby materialne i ludzkie, które są solą tego klubu. Nikt rozsądny nie rozwali jednak całej struktury, która opiera się jednak na miejscowym potencjale, czyli w tym rozumieniu mieszkańcach miasta. I tak chcę budować mój klub pod nazwą Nowy Targ Razem.
JS – Zahaczył pan o temat klubu sportowego, a więc hokejowe Podhale…
BG – Tak, tradycje „Szarotek” są mi szczególnie bliskie, ale nie zapominajmy o podstawowych sprawach sportu w Nowym Targu. Kondycja fizyczna naszych mieszkańców to nie tylko kilkunastu naszych graczy ligowych na lodowisku czy boisku piłkarskim. Zdrowia nowotarżan nie kreuje się na trybunach, ale w szkolnych salach gimnastycznych, otwartych stadionach sportowych, kortach, basenach, trasach rowerowych. To bardzo szeroki temat do ogarnięcia i tym chcę się zająć. I żeby była jasność sprawy: miastu nie jest potrzebne gigantyczne centrum sportowo-widowiskowe, bo to finansowa i społeczna utopia. Można to załatwić inaczej…
JS – Jak Pan chce budować zdrowie mieszkańców w oparach smogu, który nadal ciąży nad miastem?
BG – Ten temat powinien sprawić chyba najmniej kłopotu, trzeba tylko do niego mądrze podejść. Poradzili sobie z tym potentaci tacy jak Kraków czy Rybnik, więc czy Nowy Targ miałby być gorszy?
JS – Pańskie deklaracje są stosunkowo skromne i skąpe w przedwyborcze obietnice, czy to jest zamierzone element kampanii?
BG – Określiłem to już w innym miejscu. Nie chcę się nastawiać na agresywne formy kampanii, bardziej chcę pokazywać inne metody osiągnięcia celu, który sobie wyznaczyliśmy. Chcę aby dochodziły do głosu pomysły ludzi, które nigdy się nie przebiły do publicznej wiadomości; teraz jest na to szansa. Nasz program wyborczy nie mówi o odległych, mglistych planach. To program konkretny, oparty na przeciwdziałaniu pewnym zmianom i rozwiązywaniu problemów. Jest nastawiony na osiągnięcie efektu, który obiecamy. Jak już kilkakrotnie zaznaczałam: żadnych obietnic bez pokrycia; wszystko musimy wypracować razem!
Rozmawiał: Jacek Sowa
Tragiczna rozmowa. Nic nie wie i nic nie myśli. Żadnych planów i koncepcji.