Barania Góra, szczyt o wysokości 1215 m w południowo-wschodniej części Beskidu Śląskiego, drugi po Skrzycznem pod względem wysokości. Z posadowionej na szczycie ogólnodostępnej wieży widokowej o wysokości 15 metrów można dotąd było podziwiać rozległą panoramę Beskidu Śląskiego, Małego, Żywieckiego z Babią Górą, nawet Tatry, a po stronie czeskiej i słowackiej całą Małą Fatrę, Choczańskie Wierchy, Beskid Śląsko-Morawski.
Piszę można było, bo od 26 kwietnia, jak mi doniesiono, wieża jest niedostępna, ogrodzona i opatrzona napisami zakazu wstępu.
Przypomnę krótko jej historię. Pomysł na postawienie wieży na Baraniej narodził się pod koniec lat 80. XX wieku. Na jej budowę złożyli się społecznie przewodnicy, członkowie PTTK, turyści, nawet wspomogły niektóre śląskie firmy. Wieża została uroczyście otwarta 28 września 1991 roku, co obwieściła wszystkim trombita Józefa Brody i od tego czasu opiekuje się nią Górnośląski Oddział PTTK w Katowicach. Oddział miał zgodę na jej postawienie, dbał o nią robiąc bieżące remonty, malowanie i sprawdzanie instalacji odgromowej czyli elementów zabezpieczających obiekt przed wyładowaniami atmosferycznymi.
Stan obiektu ostatnimi laty się pogarszał, wieża wymagała niezbędnych prac konserwacyjnych, aby otrzymać zgodę dopuszczenia do użytkowania. Oddział Górnośląski PTTK dokonał wyceny niezbędnych prac, przede wszystkim niektóre jej elementy wymagają odnowienia, a nawet wymiany i ponownego pomalowania. Przewidywany koszt jak obliczono, wynosi 50 tysięcy złotych, na które okazuje się… Oddziału nie stać.
Większość budowniczych wieży, którzy postawili ją społecznie już się minęli, a nieliczni żyjący nie mają już nawet siły wyjść na szczyt.
Katowicki Oddział PTTK zwrócił się w pierwszej kolejności do Nadleśnictwa Wisła z zapytaniem, czy nie przejęliby wieży, bowiem stoi ona na gruncie Lasów Państwowych. Wtedy kiedy Nadleśnictwo było zainteresowane decydenci wieży nie doprowadzili sprawy do końca, teraz obiekt mógłby być przejęty przez Urząd Miejski w Wiśle, jednak jest problem, wieża nie stoi na miejskiej działce.
Jednakże moim zdaniem, mogę się mylić, jest możliwa procedura przejęcia budowli bez możliwości przejęcia gruntu. Zatem dostrzegając związek między nazwą, a treścią tego, o czym mówimy czyli znany każdemu nomen omen, należałoby tylko usiąść do okrągłego stołu i rzecz załatwić.
Turyści idąc na szczyt góry nie wiedzą w czyjej to gestii jest wieża, bardziej kojarzą ją jako wizytówkę Wisły, więc i władzom miasta powinno zależeć na zneutralizowaniu problemu, bo on też wydaje mi się trochę małostkowy. Poza tym wieża jest własnością PTTK, więc nie uwierzę, by Zarząd Główny PTTK nie stać było na wyasygnowanie 50 tysięcy złotych na jej remont.
Problem jest naprawdę małostkowy, wiele gmin górskich buduje wieże widokowe, szczyci się nimi i opiekuje, bo przyciągają turystów, a tu w Beskidzie Śląskim, jednym z najbardziej zurbanizowanych terenów górskich, nie stać na opiekowanie się wieżą, pierwszą w historii wybudowaną społecznie przez przewodników beskidzkich?
Toż to ewenement w skali kraju! Tymczasem napinanie muskułów i uprawianie swoistego spychania problemu jest akurat na takim terenie… żenujące. Wieże widokowe przyciągają turystów, są wizerunkowo potrzebne, na nich się zarabia,. Jak widać nie wszędzie.
Ryszard M. Remiszewski