Pierwsze w tym roku Posiady Orawskie w Muzeum – Orawskim Parku Etnograficznym w Zubrzycy Górnej odbyły się w minioną sobotę – 2 kwietnia 2022 r. – w Czarnej Karczmie i w całości poświęcone zostały flisakom pienińskim.
Nie bez przyczyny, na Orawie w zamierzchłych czasach na orawskiej rzece uprawiano flisactwo spławiając drewno. Przypomnę tylko, że Czarna Orawa należy do zlewiska Morza Czarnego, a jej źródła znajdują się na stokach Bukowińskiego Wierchu i Żeleźnicy, przepływa przez Orawę i Kotlinę Orawsko-Nowotarską i wpada do Jeziora Orawskiego, sztucznego zbiornika. Wcześniej, zanim powstał, w okolicach Uścia koło Trzciany łączyła się z Białą Orawą i dalej płynęła jako rzeka Orawa.
Posiady poświęcone spływowi pienińskiemu merytorycznie przygotował i przedstawił dr Krzysztof Miraj, autor historycznej już monografii „Flisacy pienińscy”, wspomagany przez liczną reprezentację Polskiego Stowarzyszenia Flisaków Pienińskich na czele z prezesem Jerzym Regiecem i wiceprezesem Stanisławem Migdałem. Wśród gości obecna była Monika Gubała, dyrektorka Departamentu Kultury i Dziedzictwa Narodowego Urzędu Marszałkowskiego Województwa Małopolskiego i dr Barbara Zgama, językoznawca i wykładowca na Podhalańskiej Uczelni.
Gospodarz wieczoru dyrektorka Muzeum Maria Dominika Wachałowicz-Kiersztyn, wraz z licznym zespołem, jak zwykle profesjonalnie przygotowała i poprowadziła posiady, przyczyniając się do ich wysokiego poziomu, z czego od dawna ta instytucja kultury słynie.
Dr Krzysztof Miraj, zawodowo wykładowca Podhalańskiej Państwowej Uczelni Zawodowej w Nowym Targu, notabene Orawianin! – przedstawił kompetentnie tematykę spływu pienińskiego, jego historię, organizację, walory turystyczne, krajoznawcze, poznawcze i kulturowe, wspomagając się atrakcyjnymi przeźroczami, bo jakże inaczej – Przełom Pieniński do najpiękniejszych w Europie należy! Na tym wspomaganie się nie skończyło, ze strony flisaków o spływie mówiąc od kuchni mówił Stanisław Migdał, który chyba z roku na rok swoim opowiadaniem o spływie i anegdotach z nim związanych wstępuje na coraz wyższą mistrzowską półkę. Czas się zastanowić kiedy i gdzie się zatrzyma? To, co pokazał w Czarnej Karczmie na pewno zapamiętają uczestniczący w posiadach, ale to nie wszystko! Flisacki chór zachwycił nawet znanego organizatora, pedagoga i prowadzącego chóry Krzysztofa Staszkiewicza!
A Orawiacy? Właśnie, zdumieni zostali wszyscy, bo krótko o spływie po Czarnej Orawie powiedział Jerzy Kiersztyn z Zubrzycy Górnej, trochę ze smutkiem konstatując, że o tym zapomnieli już na Orawie prawie wszyscy, ale przede wszystkim zarecytował wiersz swego autorstwa o… orawskich pełtnikach!
Chór flisacki śpiewając swój hymn, którego początek brzmi:
Gdzie Trzech Koron szczyt
Sięga niebios chmur,
Już od wieków ród flisaków
Strzeże polskich gór.
Każdy flisak zdrów, swoją łódkę pcha
Chleb w Dunajcu, wiarę w sercu,
Szczęście w domu ma.
– podkreślał wyjątkowość flisackiej profesji i tradycji i aż trudno zrozumieć, że będąc z tegoż powodu popularni i znani w całym prawie świecie… po raz pierwszy zawitali na Orawę, rozpalając ciekawość i chęć poznania ich zawodu, i kultury wśród górali orawskich. Tenże wyjątkowy w swej wymowie hymn stworzył w 1956 roku ich proboszcz ze Sromowiec Niżnych ks. Bolesław Zdunek.
Trochę przewrotnie dałem artykułowi taki tytuł, cytując z plakatu, już wiadomo dlaczego, bo ta pierwsza wizyta flisaków pienińskich na Orawie, była naprawdę historyczna, o czym zdali sobie sprawę wszyscy. W antraktach spotkania przygrywała muzyka orawska pod przewodnictwem pierwszych skrzypiec Marcina Kowalczyka, a na jego solówki i wibrację palców lewej ręki, kto się zna także zwrócił uwagę.
Wszyscy natomiast, jak jeden, zachwycili się bigosem orawskim według starego tradycyjnego miejscowego przepisu i herbaty z goździkiem przygotowanych przez organizatorów. Atmosfera pierwszych tegorocznych posiadów w skansenie była jednostkowa, myślę że już nie do powtórzenia, a kto nie był niech żałuje, następne posiady pienińskie na Orawie będą już tylko jako kolejne, a o pierwszych narastać będzie z każdym rokiem legenda.
Tekst i foto. Ryszard M. Remiszewski
Ballada o zbudzonych pełtnikach
Pełtnicy! Pełtnicy!
Choć odgłosy wiatr już stargał
jeszcze zrąb w Babiej zadymi
jeszcze pod ciosami siekier
padnie hukiem bór olbrzymi…
W tę noc strzeli lód na rzece
strzeszczy drzewo w koleinie
czy znów w głębi się przejrzycie
nim po echu sen przeminie?
Księżyc płomień w rzece pławi
czy będziecie z blaskiem płynąć?
A pieśń waszą kto zanuci?
Bez niej pełnia może zginąć…
– Nim sen minie od przystani
stąd gdzie wodę spiętrza jaz
popłyniemy z nurtem rwącym
w ciepłą wiosnę w pieśni czas…
Świerki grube jodły śmigłe
luźno spniemy w gibki pełt
nie przestraszy wir przewrotny
czy kipieli grożny bełt…
Nie popuszczą więzy!
Choć od drąga rany blizny
przeskoczymy progi
odepchniemy od mielizny…
Pełtnicy! Pełtnicy!
Może progi pokonacie
ale nurt ciągnie w nieznane…
Płyńcie nie dalej niż płomień
nim zgaśnie nad ranem…
Dalej kipiel kipi pryska
dalej już nie można!
Wir tam przecież bezpowrotny!
Tam skała narożna!!
Już za nami róg skalisty
wiry ssące dookolne
może kiedyś gdzieś poznamy
rzeki ciche wreszcie wolne…
Tam płomień nie gaśnie
gdzieś są takie kraje
tylko trzeba z pieśnią płynąć
tylko jak najdalej…
Popłyniemy nizinami
z wielką wodą dunajami
jeszcze tyle w nocy
jeszcze świat przed nami…
Pełtnicy! Pełtnicy!
Tam gdzieś w dali za progami
gdzie nie można się zatrzymać
wtedy inne głębie płynne
a brzegu nie widać…
Z brzegu nieznanego
nie biegną nie krzyczą
dzieci nie machają
stateczków nie liczą…
Pełtnicy! Pełtnicy!
Czemu pośród nocy
coraz dalej płynąć chcecie?
Nie żal wam skał mielizn?
Choćby tych przystani w świecie?
Jerzy Kiersztyn
Zubrzyca Górna
Pełtnik (gw. orawska) – flisak, pełt – tratwa,
Jaz, przystań – drzewo z babiogórskich lasów zwożono nad rzekę Orawę. Gdy lody puściły przyszedł czas na spław. Z jazu spod Jabłonki (Gęste Domy) wezbraną rzeką ruszyły orawskie tratwy – pełty. Drzewo łączono z przodu w gibką tratwę, tył pozostawał luźny; pień natrafiając na skałę pokonywał przeszkodę pojedynczo – podskakiwał jak koza.
Groźny bełt – w miejscowości Streczno były najgroźniejsze miejsca. Dochodziło tam do tragicznych wypadków.