Rozmowa z nowym zawodnikiem NKP Podhala Nowy Targ.
Transfer to dla Ciebie nowa sytuacja. Jak przeanalizujemy Twoją dotychczasową historię to praktycznie całą karierę spędziłeś w GKS Bełchatów…
– Zgadza się. I wcale nie zamierzałem to zmieniać. Zmusiły mnie do tego jednak okoliczności. Działacze z Bełchatowa wycofali zespół z rozgrywek i trzeba było rozglądnąć się za nowym klubem. Miałem to szczęście, że działacze z Nowego Targ błyskawicznie się ze mną skontaktowali, przedstawili konkretną ofertę i po rozmowie z trenerem, postanowiłem że spróbuję swoich sił w Podhalu.
To co wydarzyło się w Bełchatowie było zaskoczeniem?
– I tak, i nie. Już w zeszłym sezonie były ku temu przesłanki, że klub może mieć duże problemy by przystąpić do rozgrywek. M.in wtedy zdecydowałem, że poszukam sobie agenta, żeby mieć jakiś plan B. W tym sezonie sytuacja wydawała się być stabilna. Dostawaliśmy pieniądze na czas, z czym w przeszłości różnie bywało. Nie mieliśmy żadnego sygnału że „czarny scenariusz” może się spełnić. Przygotowania do meczu ligowego szły normalnym tokiem. Praktycznie z dnia na dzień powiedziano nam że nie wystartujemy w lidze i zgłoszona zostanie upadłość klubu.
Macie żal do zarządu.. ?
– Tylko o to, że tak późno nas o tym fakcie poinformowano. Kilku zawodnikom, w tym mnie, udało się znaleźć klub, ale kilku chłopaków z dnia na dzień zostało bez pracy..
Czas spędzony w Bełchatowie wspominasz jednak z dużym sentymentem…
– Oczywiście. Jestem z Bełchatowa. GKS to mój klub. Świetnie się tam czułem. Zresztą każdy kto przychodził do tego klub mówił, że panuje tutaj doskonała atmosfera. Mam nadzieję, że szybko nastąpi odrodzenie i jeszcze będzie mi dane tam zagrać.
Zadebiutowałeś w pierwszej drużynie u trenera Kamila Kieresia…
– Tak. To było po spadku drużyny z ekstraklasy. To też zbiegło się z wejściem przepisu o młodzieżowcu. Trener Kiereś chciał koniecznie aby to byli zawodnicy z Bełchatowa. Wtedy obok mnie do pierwszej drużyny dołączyli m.in. Damian Szymański czy Łukasz Wroński.
Po powrocie do GKS Bełchatów do ekstraklasy, wystąpiłeś w 3 meczach na tym poziomie…
– Liczba nie powala na kolana, ale z drugiej strony nie każdy ma okazję na grę na takim szczeblu.
Pamiętasz swój debiut?
– Tak, to było za Marka Zuba. Debiutowałem w przegranym 0:2 meczu z Podbeskidziem Bielsko Biała. Zresztą każdy mecz w którym grałem w ekstraklasie był przez nas przegrany, co pozostawiło we mnie uczucie dużego niedosytu…
Będąc zawodnikiem Bełchatowa słyszałeś o Podhalu?
– Tak. Nawet parę lat temu, kiedy w Bełchatowie dano mi wolną rękę w poszukiwaniu klubu myślałem, żeby zgłosić akces gry w Podhalu, bo w środowisku wiele dobrego mówi się o tym klubie. Ostatecznie trafiłem jednak do Zambrowa.
A teraz miałeś inną opcję niż Podhale?
– Tak, z Kotwicy Kołobrzeg. To jednak kawał drogi, a ja oprócz grania w piłkę, kończę szkołę, a w dodatku w czerwcu zmieniam stan cywilny. Wolałem więc być bliżej Bełchatowa.
Czyli awans z Podhale do II ligi były fajnym prezentem ślubnym?
– Jak najbardziej!
Rozmawiał Maciej Zubek