Jeden z najlepszych polskich obrońców lat 90 tych XX wieku. Pięciokrotny mistrz Polski w barwach Podhala, jest kolejnym bohaterem naszej serii krótkich wywiadów z okazji 90 lecia powstania klubu.
Mój pierwszy mecz, który widziałem na żywo…
– Pamiętam tylko początek jak „Walek” w kilka minut po rozpoczęcia strzelił gola przykładając w powietrzu kija do lecącego krążka tuż przed bramką. Który to był rok? Nie pamiętam, ale na pewno miałem jeszcze „śpiki” pod nosem. A po meczu rozdawali kije.
Mecz który zapamiętam do końca życia…
– Oczywiście ostatni mecz finałowej serii z Unią Oświęcim w sezonie 1992/1993 wygrany w wypełnionej po brzegi naszej hali 10:0. To było moje pierwsze złoto w seniorach. Wszyscy pragnęli tego sukces. Nikt nie myślał o indywidualnych celach. Tylko drużyna się liczyła. Chcieliśmy to zrobić dla klubu i dla kibiców. Ciężka praca w całym sezonie pięknie zaprocentowała.
Gol, który sprawił mi najwięcej satysfakcji…
– Nie pamiętam dokładnie sezonu, ale wiem że to było spotkanie przeciwko Cracovii. Ostatni mecz w ćwierćfinale serii play-off. Andrzej Gusow podał do mnie przed bramkę, uderzyłem i wpadło. Ten gol zapewnił nam przepustkę do półfinału. Ostatnio nawet moi wierni kibice (żona i Agatka) opowiadały mi, jak siedząc na trybunach obgryzały paznokcie z nerwów.
Sukces, który najbardziej sobie cenię…
– Oczywiście pięć mistrzowskich tytułu z rzędu. Choć przez te lata przewijało się przez szatnie wiele indywidualności to zawsze naszą siłą był kolektyw. No i osoba trenera Grabowskiego.
Idol z czasów dzieciństwa…
– Krzywdzące byłoby to gdybym wymienił tylko jednego. Spotkałem na swojej drodze wielu znakomitych zawodników pracowitych jak Rysiu Ruchała i Gabryś Samolej, twardych jak Robert Szopiński czy technicznych jak Mirek Tomasik.
Najlepszy gracz Twojego pokolenia….
– Zdecydowanie Jasiu Hajnos. Znałem go od juniorów aż po seniorskie rozgrywki. Był tym który cały czas parł do przodu bez względu na przeciwne wiatry.
Z kim grało Ci się najlepiej w formacji ?
– W obronie z Jackiem Zamojskim. Zawsze mieliśmy swoje plany: na lodzie i nie tylko. Fanie grało się z Mirkiem Tomasikiem, Zbychem Podlipnim i Darkiem Łyszczarczykiem. Nie było co robić w defensywie. W zasadzie mogli grać w trójkę, bez obrońców.
Najlepszy gracz w historii klubu…
– Historia jeszcze trwa, ale do zakończenia mojej wymienię kilku: Robert Szopiński, Gabryś Samolej, Jacek Zamojski i Jarosław Różański.
Najlepszy trener w historii klubu…
– Kazimierz Kostela i Ewald Grabowski. Pierwszy to moje podstawy i fundament na którym bazowałem całą karierę. Drugi to cała reszta czyli: fizyka, metal i taktyka.
Trener, któremu zawdzięczam najwięcej…
– Patrz wyżej. Kazimierz Kostela.
Najlepszy obcokrajowiec w historii klubu…
– Andrzej Gusov.
Największy żartowniś w mojej drużynie..
– Trudno wytypować. Każdy dawał niezłe „jaja”, ale jak już mam wytypować to „Mrajcek” i „Łyżka”.
Przesąd który obowiązywał w Twojej szatni…
– „Niech Pon Bóg broni szatnie łod Baby”
Notował: Maciej Zubek
Fajny czas …uchodziło się na lodowisko … d.pa marzła na trybunach ale fajny czas. Pozdrawiam 🙂